Miało nie być prostytucji. Organizatorka usłyszała wyrok
Po tygodniu pobytu w Grecji jednej z dziewcząt udało się przez telefon komórkowy nawiązać kontakt z organizacją "La Strada", która pomaga kobietom w takiej sytuacji. Dostała stamtąd sms, że powinny uciec, a lokal, w którym miałyby pracować, to miejsce, gdzie prostytutki świadczą usługi seksualne. Jeszcze tego samego dnia zabrała je policja, powiadomiona przez polski konsulat (jego pracownicy zostali zawiadomieni prawdopodobnie przez "La Stradę"). Organizatorka wyjazdu ukrywała się przez wiele miesięcy, ale udało się ją zatrzymać za granicą. Była przez kilka miesięcy aresztowana, obecnie zmieniono to na poręczenie majątkowe, dozór policji i zakaz opuszczania kraju. Zarówno w śledztwie, jak i przed sądem nie przyznała się.
Sąd uznał za udowodnione, iż kobieta zwabiła dziewczęta do Grecji pod pozorem pracy w barze, a tak naprawdę w celu uprawiania prostytucji. Sędzia Barbara Paszkowska mówiła, odnosząc się do linii obrony oskarżonej, nie jest to zwyczajną sytuacja, iż przyszły pracodawca, który nie ma jeszcze przygotowanego miejsca pracy (bar jeszcze nie działał), zaprasza potencjalne pracownice na swój koszt i płaci za ich utrzymanie. - Niewątpliwie chodziło o coś innego. W ocenie sądu chodziło o to, żeby uśpić czujność pokrzywdzonych, żeby je przygotować w jakiś sposób do tego, że w bliżej nieokreślonym czasie będą wykonywały pracę zgodną z celem, w jakim zostały sprowadzone do Grecji - mówiła sędzia.
Sąd uniewinnił jednak oskarżoną m.in. od zarzutu nakłaniania dziewcząt do nierządu i pozbawienia ich wolności. Kluczowymi dowodami były zeznania pokrzywdzonych oraz greckich policjantów.pap, ps