Doda nie musi przepraszać "Super Expressu"
Zapewniali, że nie było obróbki
Jednak w lipcu 2010 r. wydawca "SE" pozwał Dodę i jej byłą menedżerkę. Tabloid chciał przeprosin na jej stronach internetowych, w "SE" i w "Fakcie" oraz wpłaty 50 tys. zł na cel społeczny za "niezgodne z prawdą oskarżenie o przerobienie za pomocą fotomontażu jej wizerunku". Rabczewska w trakcie poprzedniego procesu z "SE" twierdziła bowiem, że podczas imprezy miała na sobie majtki (przedstawiła też inne zdjęcia z tej samej imprezy, na których widać, że ma bieliznę), ale "wycięto" je ze zdjęcia komputerowo. Redakcja replikowała, że agencja fotograficzna, od której kupiono zdjęcia, zapewniała, iż obróbki nie było.
Doda nie musi przepraszać
W czwartek warszawski sąd oddalił jednak powództwo wydawcy "Super Expressu". Zarządził też, że powód ma zwrócić pozwanym po prawie 4 tys. zł kosztów sądowych. W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Joanna Zielińska powiedziała, że do naruszenia dóbr osobistych osoby prawnej dochodzi dopiero wówczas, gdy zachowanie sprawcy prowadzi do utraty zaufania do niego potrzebnego mu do prawidłowego funkcjonowania. - W tej sprawie nie zostało to dowiedzione - podkreśliła. Jak mówiła, kryteria oceny dobrego imienia, renomy, wiarygodności czy też reputacji wydawcy tabloidu muszą uwzględniać m.in. rzeczywisty sposób, w jaki podmiot ten jest postrzegany.
Wyrok nie jest prawomocny
Sędzia zwróciła też uwagę, że pozwane wprawdzie nie wykazały, iż zamieszczone w "SE" zdjęcie zostało zmanipulowane, ale zeznały, że wspomnianej imprezie Doda miała na sobie bieliznę; potwierdził to też wyrok w poprzedniej sprawie Rabczewskiej z "SE". - Pozwane mogły więc przypuszczać, że zdjęcie zostało zmanipulowane - podkreśliła sędzia Zielińska. Wyrok nie jest prawomocny. Nie wiadomo jednak, czy wydawca "SE" się od niego odwoła, w czwartek w sądzie nie stawił się bowiem nikt ze strony powoda.
Dwa procesy z "SE" to nie jedyne sprawy sądowe, w jakie zaangażowana jest w ostatnim czasie Rabczewska. Doda jest też oskarżana przez prokuraturę o obrazę uczuć religijnych za określenie autorów Biblii mianem "naprutych winem i palących jakieś zioła". Sprawa toczy się przed Sądem Rejonowym Warszawa-Mokotów.
zew, PAP