Ksiądz od ponad 40 lat podróżujący autostopem
Przygoda ks. Szyguli z autostopem zaczęła się w połowie lat 60. XX wieku, gdy był młodym wikarym w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Bytomiu. - Musiałem coś załatwić na Górze św. Anny o godz. 12, a wiadomość dostałem po 8 rano, kiedy już nie było pociągu. Trzeba się było jakoś dostać, spróbowałem autostopem i spodobało mi się – powiedział ks. Szygula.
Potem często jeździł autostopem do Toszka – swojej rodzinnej miejscowości – najpierw z Bytomia, a później z Opola, gdzie był wikarym do 1969 roku. - Później jeździłem autostopem po Polsce i za granicę. Najdłuższa podróż to wyjazd do Stuttgartu w Niemczech – ponad tysiąc kilometrów. Ksiądz autostopowicz nie budził na ogół zdziwienia kierowców – zaznaczył Szygula.
Podczas swoich autostopowych wojaży księdzu zdarzyło się nawet spowiadać kierowcę, który go wiózł. - Kiedyś jadąc autostopem odmówiłem sobie nieszpory – wcześniej pytając szofera czy mogę to zrobić. Po chwili kierowca zapytał mnie czy jestem księdzem, i czy mógłby się wyspowiadać – odpowiedziałem że może – wspominał proboszcz.
Wyjazd autostopem do Bytomia zaowocował też sakramentem chrztu. Jeden z podwożących księdza kierowców poprosił go, żeby ten ochrzcił jego córkę – choć rodzina pochodziła z zupełnie innej parafii. - Stanęło na tym, że, za zgodą tamtejszego proboszcza - z jednego z miast w woj. śląskim – chrzest miał miejsce tutaj, w Ujeździe – relacjonował Szygula.
Proboszcz podkreślił, że podczas swoich podróży nigdy nie doświadczył żadnych nieprzyjemnych sytuacji. - Przeciwnie, jest b. wiele ciekawych rozmów i brakuje czasu, żeby je dokończyć. Ludzie mają problemy i chętnie się otwierają. Na ogół wiedzą, że jestem księdzem, ale czasem podróżuję jako cywil. Ludzie chcieliby porozmawiać, ale trzeba wysiadać - podsumował.pap, ps