Tymoszenko aresztu się nie boi. Prokuratura jej grozi
Prokuratura ogłosiła, że Tymoszenko utrudnia działania śledcze, gdyż na wyznaczone dzień wcześniej przesłuchanie przyszła z sześciogodzinnym opóźnieniem i odmówiła składania wyjaśnień. Byłej premier przypomniano, że stawianie się na przesłuchania jest jej obowiązkiem. Prokuratura przypomniała byłej premier, że obowiązujący ją zakaz opuszczania miejsca zamieszkania może być zmieniony na "bardziej surowy środek zapobiegawczy", co może oznaczać aresztowanie.
Mimo zarzutów prokuratury Tymoszenko oceniła, że śledczy nie zastosują wobec niej tak radykalnych działań, jak pozbawienie wolności. - Już dawno zostałabym aresztowana na podstawie sfabrykowanych spraw, jeśli władze nie odczuwałyby strachu przed tą częścią ukraińskiego narodu, która mnie konsekwentnie popiera, oraz przed wspólnotą międzynarodową, uważnie obserwującą wydarzenia na Ukrainie - oświadczyła w wywiadzie dla tygodnika "Fokus". - Szczerze mówiąc nie wiem do końca, czy władze zaryzykują i mnie aresztują, bądź skażą. Wiem, że bardzo tego chcą - dodała była premier. Tymoszenko powtórzyła swe wcześniejsze przypuszczenia, iż władze pragną, by została skazana, gdyż jako osoba karana sądownie nie będzie mogła startować w wyborach. Najbliższe wybory - parlamentarne - odbędą się na Ukrainie w przyszłym roku.
Prokuratura Generalna Ukrainy prowadzi obecnie przeciwko byłej premier aż trzy śledztwa. Dotyczą one niezgodnego z przeznaczeniem wykorzystania za czasów jej rządów środków uzyskanych przez Ukrainę w 2009 roku ze sprzedaży kwot emisyjnych dwutlenku węgla, zakupu po zawyżonych cenach tysiąca samochodów dla wiejskich przychodni lekarskich, oraz zawartych przez Tymoszenko i niekorzystnych dla Ukrainy umów gazowych z Rosją.
PAP, arb