Ashton zapewnia, że "nie brakuje jej ambicji". A eurodeputowani krytykują
Ashton poinformowała również, mówiąc o sytuacji w Libii, że UE planuje otworzyć biuro w stolicy libijskich powstańców - Bengazi, by ułatwić współpracę z powstańczymi władzami. - Zamierzam otworzyć biuro w Bengazi, by móc ruszyć z pomocą w celu wspierania społeczeństwa obywatelskiego, tymczasowej Narodowej Rady Libijskiej - oświadczyła. Dodała, że wsparcie ze strony UE będzie dotyczyło kwestii bezpieczeństwa i rozbudowy demokratycznych instytucji. Ashton podkreśliła jednocześnie, że aby otworzyć biuro w Bengazi potrzebne są środki finansowe. Szefowa unijnej dyplomacji przypomniała też, że UE zaangażowała się w planowanie militarnego wsparcia pomocy humanitarnej w Libii. - Jesteśmy gotowi, by na prośbę Narodów Zjednoczonych wesprzeć obywateli przy użyciu europejskich zasobów - powiedziała Ashton. Przyznała, że UE powinna działać "szybciej i zręczniej".
Podczas debaty nie zabrakło słów krytyki wobec Ashton za brak jednolitej i przemyślanej strategii w działaniach zewnętrznych UE oraz zwlekanie z kluczowymi decyzjami, m.in. w sprawie Libii. Szefowa unijnej dyplomacji usłyszała również zarzuty o słabe sankcje wobec syryjskiego reżimu, które nie obejmują prezydenta Asada. Niektórzy europarlamentarzyści bronili jednak Ashton mówiąc, że jej działalność "paraliżują" duże kraje unijne i że jest ona "kozłem ofiarnym" ich interesów, które uniemożliwiają jednolite, zdecydowane poczynania UE jako całości. W opinii Josepha Daula z Europejskiej Partii Ludowej, chociaż Libia stanowi przykład, że Unia jest w stanie podejmować wspólne działania, to jednak pozostaje ona "karłem" na arenie międzynarodowej i potrzebuje silnej polityki zagranicznej. Z kolei lider socjaldemokratów Martin Schulz podkreślił, że "kraje UE podejmują jednostronne decyzje, które fragmentaryzują, a nie spajają Europę". Schulz wytknął Francji, Niemcom i Wielkiej Brytanii fakt, iż najpierw dostarczały one broń Libii, a teraz potępiają w ramach UE przemoc stosowaną przez reżim Muammara Kadafiego.
- W Syrii zginęło 800 osób, 8 tysięcy jest aresztowanych i torturowanych. A co robi Unia? Zamraża aktywa 13 osób, wśród których nie ma Asada, najbardziej brutalnego dyktatora - grzmiał liberał Guy Verhofstadt, który nazwał wydarzenia w Syrii "arabskim Tanianmenem". Poparła go zielona lewica - Takis Hadjigeorgiu z tej frakcji powiedział, że Ashton jest "zakładnikiem" dużych krajów UE, które blokują działania UE.
- Nie brakuje mi ambicji co do tego, czym Europa może być, ale działam w ramach tego, czym jesteśmy teraz - odpierała zarzuty Ashton. Zasugerowała, że kraje UE nie dzielą "pasji parlamentu" w sprawach polityki zagranicznej.
PAP, arb