Wprost z Cannes: papież, który stchórzył

Dodano:
W głównym konkursie 64 festiwalu filmowego w Cannes 13 maja zaprezentowany został film Nanniego Moretti „Habemus Papam”. Jego bohaterem jest świeżo wybrany papież, który nie potrafi udźwignąć ciężaru odpowiedzialności związanej z pontyfikatem. W rolę rzecznika prasowego Watykanu wcielił się Jerzy Stuhr.
Reżyser Nanni Moretti, twórca „Pokoju syna", chciał pokazać w „Habemus Papam", że nawet papież jest tylko człowiekiem i - tak jak my – może w siebie zwątpić. Niestety Moretti szybko odszedł od tematu, a film przerodził się w głupawą historię o papieżu ściganym przez rzecznika prasowego i zdziecinniałych kardynałach. Moretti ukazuje duchownych jako niezbyt poważnych, a czasem wręcz komicznych w swoich zachowaniach, staruszków. Jesteśmy więc np. świadkami sceny, w której kardynałowie przysłuchują się z nadmiernym zainteresowaniem rozmowie psychoanalityka (Nanni Moretti) z nowo wybranym papieżem (Michel Piccoli). W innej scenie sprzeczają się jak dzieci podczas gry w karty. Ich zachowanie zupełnie nie koresponduje z powagą sytuacji. W końcu film prezentuje sytuację dla Kościoła tragiczną i precedensową - papież nie chce służyć wiernym.

Wydaje się, że włoski reżyser przed nakręceniem filmu powinien był odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chce zrobić lekką i przyjemną komedię, czy dramat z głębokim przesłaniem. Moretti na takie pytanie nie odpowiedział - i w rezultacie jego film ani widza nie rozśmiesza, ani nie porusza. Co gorsza, wiele osób może pomyśleć, że Włoch chciał po prostu zadrwić sobie z Kościoła. Tymczasem - moim zdaniem – nie taki był jego zamiar.

Słabość filmu sprawia, że pełni swoich umiejętności nie mógł zaprezentować również Jerzy Stuhr. Jego postać, tak jak i pozostałe, została po prostu źle napisana.

Jerzy Wasowski, Cannes
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...