Tu-154M wylądował w Kosowie. Klich: to wygodny samolot
Pytany, czy pierwszy "oficjalny" lot - nie szkolny, treningowy ani na potrzeby komisji badającej katastrofę drugiego tupolewa - jest zdjęciem odium z tej maszyny, minister odpowiedział, że "nie jest czarownikiem, aby odprawiać egzorcyzmy". - Nie mam poczucia, że jakakolwiek klątwa wisi nad tym rodzajem samolotu - podkreślił. - Ta tragiczna katastrofa nie była wynikiem wady technicznej samolotu, a w każdym razie bardzo, bardzo dużo wskazuje, że nie była. Nie ma doniesień, by powodem katastrofy była jakakolwiek wada techniczna. Jeżeli to prawda, to nie ma się co obawiać - dodał.
Również podróżujący do Kosowa żołnierze 24. zmiany polskiego kontyngentu KFOR nie wyrażali zaniepokojenia. Niektórzy, mający za sobą misje w innych krajach, mówili, że latali wieloma typami maszyn, i to, jakim samolotem lecą, nie ma dla nich większego znaczenia. Lądowanie nagrodzili oklaskami.
Tu-154M Lux o numerze bocznym 102 był remontowany w Rosji, gdy katastrofie uległ bliźniaczy samolot z numerem 101 wiozący delegację prezydencką na uroczystości katyńskie. Po powrocie 102 wykonywał loty szkoleniowe, treningowe i testowe na potrzeby komisji badającej katastrofę smoleńską. Samolot nie wykonywał jednak lotów o statusie HEAD - z osobami pełniącymi najwyższe funkcje w państwie - ani innych rejsów transportowych zlecanych spoza Sił Powietrznych. W marcu loty z VIP-ami zostały wstrzymane formalnie, gdy rosyjska Federalna Agencja Transportu Lotniczego Rosawiacja zaleciła zawieszenie lotów Tu-154M z powodu usterek technicznych związanych z wadami konstrukcyjnymi. W kwietniu Polska dostała od Rosawiacji wiadomość, że zalecenie nie dotyczy polskiej, znacznie zmodyfikowanej wersji tego samolotu.
PAP, arb