Napieralski: z Obamą rozmawiajmy jednym głosem
W organizowanym w Pałacu Prezydenckim spotkaniu z Obamą oprócz Napieralskiego wezmą udział: prezes PiS Jarosław Kaczyński, Waldemar Pawlak z PSL, Joanna Kluzik-Rostkowska z PJN, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz jako wiceszefowa PO i Grzegorz Schetyna jako marszałek Sejmu. Oprócz liderów partyjnych pojawią się m.in.: Lech Wałęsa, Tadeusz Mazowiecki i Bogdan Borusewicz.
- Na spotkaniu z prezydentem Obamą powinniśmy mówić jednym głosem. To rola premiera i prezydenta, żeby to przygotować. Dlatego, że to jest dobry sygnał, że opozycja i rządzący razem usiądą do stołu z prezydentem, że ten czas możemy poświęcić na obronę własnych interesów - podkreśla Napieralski. Jego zdaniem należy powiedzieć prezydentowi USA, że trzeba pamiętać o wiernych przyjaciołach, że "trzeba o tych przyjaciołach pamiętać w trudnych chwilach i o nich dbać". - My jesteśmy sprawdzonymi przyjaciółmi Stanów Zjednoczonych i to warto powiedzieć prezydentowi Obamie - twierdzi lider Sojuszu.
Zdaniem Napieralskiego głównym tematem rozmowy powinny być relacje między UE, Polską i Stanami Zjednoczonymi i odbudowanie relacji transatlantyckich. - UE i Stany Zjednoczone to przecież dwie bardzo silne gospodarki, ale wiemy, że rośnie nam konkurencja i jest o czym rozmawiać. Myślę, że te relacje pomiędzy UE, szczególnie Polską a Stanami, powinny być głównym tematem - twierdzi Napieralski. W jego ocenie warto też rozmawiać m.in. o innowacyjności w gospodarce, nowoczesnych technologiach czy nakładach na badania.
Lidera SLD zwraca uwagę, że kwestia wiz dla Polaków nie jest sprawą prezydenta Stanów Zjednoczonych - musi ją rozstrzygnąć amerykański Kongres. - I oczywiście prezydent może odegrać rolę jakby mobilizującą przedstawicieli demokratycznych. Czy to powinien być główny temat? To powinny być uzgodnienia naszej strony rządowej i przedstawicieli administracji Stanów Zjednoczonych. Natomiast spotkanie z prezydentem Obamą - chciałbym, żeby dotyczyło globalnych spraw, które będą rzutowały na najbliższy 10, 15 czy 20 lat - zaznacza Napieralski.
PAP, arb