Obalanie Franka Smudy
Po 17 miesiącach od nominacji efekty pracy Smudy widzi przede wszystkim on sam. Ostatnie sparingi kadry sprawiły, że od selekcjonera odwracają się kibice, choć tuż po objęciu przez niego posady popierało go aż 70 proc. Polaków. „Franek Smuda, gdzie te cuda?" – grzmiały trybuny stadionu w Kownie po porażce 0:2 z przeciętną Litwą, która nie ma szans na awans do mistrzostw Europy. Coraz bardziej otwarcie krytykują trenera jego kadrowicze, także kluczowi. Niektórzy z nich oficjalnie bronią Smudy, by w prywatnych rozmowach z dziennikarzami nie zostawiać suchej nitki na jego taktyce, umiejętnościach motywacji, dyscyplinie, a nawet polszczyźnie.
W wielu redakcjach panuje przekonanie, że w PZPN powstał plan obalenia Smudy, którego po towarzyskich meczach z rezerwami Argentyny i z Francją miałby zastąpić ktoś inny. Otwarcie napisał o tym na blogu zaprzyjaźniony z selekcjonerem były redaktor naczelny „Przeglądu Sportowego" Roman Kołtoń, według którego grę przeciwko Smudzie prowadzi były trener kadry Jerzy Engel. Smuda miał mu powiedzieć, że „jeszcze nigdy nie czuł się tak bliski utraty posady jak teraz", choć przecież z ostatnich ośmiu spotkań przegrał tylko z Litwą, i to wyłącznie z powodu fatalnej murawy. – Jak zechcą mnie zwolnić po Argentynie i Francji, to trudno. Przeżyję. Z Wisły i Legii zwalniali mnie nawet po jednym przegranym meczu. W futbolu nic mnie już nie zaskoczy – miał mu powiedzieć Smuda.
W rozmowie z „Wprost" nie był tak kategoryczny. – Absolutnie nie dostałem od prezesa Laty ultimatum. Los mojej posady nie powinien zależeć od wyników obu najbliższych spotkań. Zmiana trenera reprezentacji w tym momencie byłaby szaleństwem. Do Euro 2012 niby aż rok, ale tak naprawdę nowy trener dostałby tylko kilkanaście dni na budowę i zgranie drużyny. Po turnieju miałby pełne prawo rozłożyć bezradnie ręce ze słowami: „A co ja mogłem?" – powiedział nam Smuda, który podczas zgrupowania kadry w Józefowie nie wydawał się specjalnie spięty.
O losach Franciszka Smudy czytaj w poniedziałkowym Wprost