Czworo Polaków zginęło w katastrofie awionetek w Hiszpanii
Jedna awionetka z niewyjaśnionych przyczyn spadła na budynek na miejscu postojowym samolotów w Castrillon. Budynek był wtedy pusty. Druga maszyna spadła w pobliskich górach Bayas.
Prefekt Asturii Antonio Trevin powiedział na konferencji prasowej, że prowadzone są dwa osobne śledztwa w sprawie przyczyn katastrof, gdyż nic nie wskazuje na to, że obydwie maszyny zderzyły się w powietrzu. - Padało i była mgła - powiedział rzecznik organu nadzorującego lotniska hiszpańskie AENA.
Według lokalnych mediów widoczność była poniżej kilometra. Z powodu trudnych warunków atmosferycznych utrudniony był nawet ruch kołowy. Wcześniej informowano, że awionetki zderzyły się w powietrzu. Dyrektor lotniska Asturias w Santiago del Monte, Juan Carlos Sanmartin, powiedział, że piloci obu maszyn skontaktowali się z wieżą kontrolną tego lotniska tuż przed wypadkiem.
Znalezienie samolotu w górach było możliwe dzięki uaktywnieniu systemu lokalizacyjnego zainstalowanego w awionetce. Według wstępnych informacji, pasażerowie trzech awionetek byli przyjaciółmi, którzy wybrali się na wycieczkę. Po południu wylecieli z San Sebastian do miejscowości Vilar da Luz w Portugalii i nie zamierzali lądować w Asturii.
Poszukiwania ciał pasażerów zakończyły się ok. godz. 17, kiedy Gwardia Cywilna znalazła zwłoki czwartego Polaka, podróżującego awionetką, która spadła w górach.
W operacji wzięło udział ponad 30 policjantów, strażaków i sanitariuszy. To największy wypadek awionetek w Hiszpanii od 5 lat.
pap, ps