Król obiecuje Jordańczykom demokrację

Dodano:
Abdullah, król Jordanii (fot. Wikipedia)
Król Jordanii Abdullah oświadczył, że jest zdecydowany realizować program reform demokratycznych. Monarcha zapowiedział m.in., że przyszłe gabinety i stojący na ich czele premierzy, będą powoływani przez wyłonioną w wyborach większość parlamentarną, a nie - jak dotychczas - przez niego. Król nie podał jednak kiedy zmiany te mogłyby wejść w życie i wyraził przekonanie, że zbyt gwałtowne zmiany i "nacisk ulicy" doprowadziłyby do "chaosu i niepokojów", jakich doświadczają inne państwa arabskie i jakich dotychczas udało się uniknąć w Jordanii.

W przemówieniu telewizyjnym wygłoszonym z okazji 12 rocznicy objęcia władzy, Abdullah wyraził poparcie dla nowego prawa wyborczego zaproponowanej przez rządową komisję ekspertów, która przewiduje powoływanie gabinetów przez większość parlamentarną. Król zapowiedział też dalsze reformy, w tym zmiany w przepisach dotyczących działalności partii politycznych. Obecnie parlament jordański wyłaniany jest na podstawie przepisów, które zapewniają, że będzie złożony z lojalnych wobec monarchy przywódców plemiennych. Król może go ponadto w każdej chwili rozwiązać.

Obserwatorzy podkreślają, że Abdullah - po 6 miesiącach głównie pokojowych protestów ulicznych - po raz pierwszy sformułował publicznie takie ustępstwa. Opozycja, zdominowana przez islamistów z Bractwa Muzułmańskiego, wyraziła jednak rozczarowanie ograniczonym charakterem proponowanych zmian. Zachowują one np. dominację słabo zaludnionych obszarów wiejskich nad miastami zamieszkałymi głównie przez Palestyńczyków. Lojalność tych ostatnich wobec państwa jordańskiego jest często kwestionowana.

W lutym, po rozpoczęciu protestów w Jordanii, Abdullah zdymisjonował premiera, którego opozycja oskarżała o brak reakcji na trudną sytuację bytową społeczeństwa. Monarcha szybko powołał też narodowy komitet dialogu w celu przedyskutowania niezbędnych reform politycznych i gospodarczych. Ocenia się, że głównie dzięki temu w Jordanii nie doszło do zamieszek i rozruchów, takich tak w Syrii, Jemenie i Bahrajnie.

PAP, arb

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...