Grecja: protestujący atakują ministerstwo finansów. Są ranni
Rano do demonstrantów, którzy od 25 maja okupują plac Syntagma (Konstytucji) w Atenach dołączyli kolejni protestujący. Ok. południa na placu przed parlamentem były już tysiące działaczy i związkowców, którzy chcieli uniemożliwić przeprowadzenie debaty. We wtorek zapowiadali, że utworzą łańcuch ludzki wokół budynku. "Złodzieje! Zdrajcy!", "Gdzie podziały się pieniądze?" - wykrzykiwali uczestnicy protestu. - Te środki (oszczędnościowe) nigdzie nas nie zaprowadzą. Ich skutkiem jest bezrobocie, głód i ubóstwo - powiedział 60-letni emeryt Panajotis Dunis. - Nie byłoby nas tutaj, gdyby politycy także coś poświęcili. Jesteśmy całkiem zawiedzeni - dodał.
Policjanci zamknęli część centrum i przed parlamentem ustawili dwumetrowe, metalowe barykady. Specjalne oddziały policji utworzyły korytarz i użyły gazu łzawiącego przeciwko protestującym, by umożliwić deputowanym dojazd do parlamentu. Kilku demonstrujących obrzuciło samochód premiera Papandreu pomarańczami.
Tego dnia usługi publiczne w kraju sparaliżował 24-godzinny strajk przeciwko oszczędnościom zorganizowany przez największe związki zawodowe. Państwowe szpitale obsługuje minimalna liczba personelu, zakłócony jest transport publiczny i ruch w portach. Radio i telewizja nie nadają programów informacyjnych. Jak podkreśla agencja AP normalnie funkcjonują lotniska, a kontrolerzy ruchu lotniczego odwołali udział w strajku.
Socjalistyczny grecki rząd przygotowuje się do batalii legislacyjnej, by uchwalić kolejne reformy oszczędnościowe, które będą obowiązywały po zakończeniu jego kadencji. W tym miesiącu musi uchwalić program na lata 2012-2015 wart 28 mld euro, w przeciwnym razie nie otrzyma kolejnej transzy pomocy z Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Unii Europejskiej. Żeby spełnić swoje zobowiązania premier Jeorjos Papandreu złamał obietnicę, że nie będzie nakładał nowych podatków i wprowadził czteroletni program prywatyzacyjny wart 50 mld euro, który wywołał kolejną falę niezadowolenia.
zew, PAP