Celiński: mam większe prawo do znaczka "Solidarności" niż dzisiejsi związkowcy
Rzecznik prasowy przewodniczącego Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Wojciech Gumułka w specjalnym oświadczeniu napisał, że Celiński posługuje się znakiem związku bezprawnie. Podkreślił, że każdorazowe użycie znaku "S" wymaga zgody prezydium Komisji Krajowej związku. Rzecznik dodał, że zgoda taka z reguły jest udzielana, jednak Celiński o takie pozwolenie nie wystąpił. Z kolei zdaniem sekretarz Komisji Krajowej NSZZ "S" Ewy Zydorek użycie przez Celińskiego znaku "S" jest "dziwne" także ze względu na to, że polityk ten w ostatnich latach wielokrotnie krytycznie wypowiadał się o związku. - Więc albo teraz nagle zmienił zdanie, albo na czas kampanii wyborczej chowa swoje poglądy pod dywan i łapie się każdej okazji, by zyskać głosy - zauważyła z przekąsem Zydorek. Gumułka poinformował, że związek nie ma zamiaru podejmować żadnych kroków prawnych w sprawie użycia znaku. Związkowcy zaproponowali jednak politykowi, by wstąpił do "S". Związkowcy przesłali już na adres biura poselskiego Celińskiego deklarację przystąpienia do związku. - Chętnie doradzimy mu, do której organizacji zakładowej powinien przystąpić, jakie ma statutowe prawa i obowiązki - zadeklarowała Ewa Zydorek.
Celiński komentując całą sprawę podkreślił, że po 1989 roku nigdy nie prosił Solidarności o zgodę na używanie jej znaku. - I nie zamierzam prosić. Uważam, że jeśli mówimy o duchowej własności znaku, to z całą pewnością mam do niego daleko większe prawo aniżeli przywódcy obecnej Solidarności - ocenił. Dodał, że on sam działając w tym związku budował "społeczeństwo solidarne", a dzisiejsze władze związku budują "społeczeństwo korporacyjne, gdzie silni są jeszcze silniejsi, a słabi - słabsi". Poseł zapewnił, że nie ma zamiaru dołączać do związku i podkreślił, że wykupienie przez niego trzech billboardów, na których znalazło się logo związku, nie jest częścią kampanii wyborczej. - Plakatem ze znakiem "S" przypomniałem dzień wyborów 4 czerwca 1989 roku po to właśnie, by padło pytanie jak daleko, czy jak blisko jesteśmy ideałom związku z tamtych czasów - wyjaśnił, dodając, że billboardy są repliką plakatu z 1989 roku. - Gdybym traktował to jako kampanię, robiłbym szereg rzeczy wokół tego. Potraktowałem to jako przypomnienie - podkreślił poseł.
PAP, arb