Łukaszenka: dziś Białoruś musi walczyć o niepodległość
- Ci, którzy wzywają ludzi do buntu, realizują własne cele. Nie jest im potrzebna Białoruś dostatnia, bogaty naród, ani sprawiedliwość. Im potrzebne są wstrząsy i chaos. Ale silne państwo, które ma poparcie narodu, odpowie zdecydowanie na wszelkie afery polityczne. We wszystkich czasach ci, którzy chcieli krwawych rewolucji, wystawiali na niebezpieczeństwo życie i zdrowie ludzi i bezpieczeństwo państwa - grzmiał białoruski prezydent. Łukaszenka oświadczył również, że Białoruś będzie jeszcze musiała walczyć o niepodległość. - Dzisiaj atakują nas i sprawdzają, jak twardzi jesteśmy. Jedni nienawidzą nas za to, że nie idziemy w jednym szeregu i nie tańczymy tak, jak zagrają w Brukseli.Drugich doprowadza do szału, że u nas stanowiska państwowe nie są sprzedawane i kupowane, a narodowe miliardy nie są wyprowadzane do rajów podatkowych - oznajmił.
Białoruski prezydent zapowiedział, że władze w ciągu najbliższych kilku miesięcy "z pewnością poprawią sytuację w gospodarce i ją ustabilizują". - Niektórzy zaczęli nam przepowiadać bliską katastrofę. Mówili, że niby to już przed latem wydarzy się u nas krach, czy bankructwo, czy jeszcze coś okropnego. Nie uda się! Ten, kto oczekuje krachu i katastrofy myli się w prognozach! - zapewnił.
Milczące protesty, podczas których ludzie wychodzą na centralne place miast bez okrzyków, haseł i transparentów, jedynie klaszcząc i tupiąc, odbywają się na Białorusi w ostatnich tygodniach w każdą środę. Liczba ich uczestników to od kilkudziesięciu osób w mniejszych miejscowościach do kilku tysięcy w stolicy. Uczestnicy zgromadzeń są zatrzymywani przez milicję. Do tej pory większość zatrzymanych była wypuszczana, pozostali - skazywani na 5-15 dni aresztu lub kary grzywny.
PAP, arb