Lider PiS ściąga cugle swojej partii
Dodano:
Listy wyborcze PiS do kosza, jedna trzecia klubu do wymiany, wypowiedzi dla mediów tylko za zgodą rzecznika partii. Takie radykalne pociągnięcia zarządził w swojej partii Jarosław Kaczyński - pisze "Gazeta Wyborcza".
To reakcja lidera partii na serię wpadek medialnych w obliczu zbliżających się wyborów. Anonimowy polityk w tym kontekście mówi gazecie o niefortunnej konferencji Zbigniewa Ziobry i Jacka Kurskiego, ktorzy bronili wypowiedzi Rydzyka o totalitaryzmie w Polsce.Teraz PiS chciałby to jak najszybciej wyciszyć.
Teraz Jarosław Kaczyński nakazał, by wszystkie medialne występy polityków PiS były konsultowane z rzecznikiem partii Adamem Hofmanem, a wywiady gazetowe mają być wysyłane przed publikacją do biura prasowego partii. Te zalecenia mają obowiązywać wszystkich pod groźbą usunięcia z list wyborczych.
Kaczyńskiego miały też zirytować propozycje list wyborczych, które napłynęły z regionów. Chcący zachować anonimowość polityk PiS ocenia je jako sprzeczne z interesem partii. Lokalni politycy wpisywali na listy na przykład swoich asystentów, by w ten sposób wypchnąć z niej liczących się konkurentów - mówi. - Są idealne, jeśli chcemy przegrać - miał powiedzieć na posiedzenia kierownictwa partii Jarosław Kaczyński.
W kampanii wszyscy mają się zabijać o mandat, a nie czekać, leżąc do góry brzuchem - mówi o poseł PiS o wytycznych, które mają obowiązywać przy układaniu nowych list. Rozmówca gazety zdradza też, że Kaczyński chce wymienić jedną trzecią posłów na zupełnie nowych ludzi, szczęśliwych, że weszli do Sejmu, a nie sfrustrowani siedzeniem w opozycji. Nie mówi o tym głośno z obawy, że sejmowi wyjadacze mogą mogą odejść do PJN. Dlatego nowe listy będą trzymane w tajemnicy jak długo się da - twierdzi polityk.
Kaczyński, który w sobotę odwiedził Górny Śląsk, zaprzeczył doniesieniom "GW", jakoby chciał wymienić jedną trzecią polityków swojej partii na listach wyborczych. Oświadczył, że każdy, kto rzetelnie pracuje dla Prawa i Sprawiedliwości, może liczyć na miejsce na licie wyborczej tej partii.
Teraz Jarosław Kaczyński nakazał, by wszystkie medialne występy polityków PiS były konsultowane z rzecznikiem partii Adamem Hofmanem, a wywiady gazetowe mają być wysyłane przed publikacją do biura prasowego partii. Te zalecenia mają obowiązywać wszystkich pod groźbą usunięcia z list wyborczych.
Kaczyńskiego miały też zirytować propozycje list wyborczych, które napłynęły z regionów. Chcący zachować anonimowość polityk PiS ocenia je jako sprzeczne z interesem partii. Lokalni politycy wpisywali na listy na przykład swoich asystentów, by w ten sposób wypchnąć z niej liczących się konkurentów - mówi. - Są idealne, jeśli chcemy przegrać - miał powiedzieć na posiedzenia kierownictwa partii Jarosław Kaczyński.
W kampanii wszyscy mają się zabijać o mandat, a nie czekać, leżąc do góry brzuchem - mówi o poseł PiS o wytycznych, które mają obowiązywać przy układaniu nowych list. Rozmówca gazety zdradza też, że Kaczyński chce wymienić jedną trzecią posłów na zupełnie nowych ludzi, szczęśliwych, że weszli do Sejmu, a nie sfrustrowani siedzeniem w opozycji. Nie mówi o tym głośno z obawy, że sejmowi wyjadacze mogą mogą odejść do PJN. Dlatego nowe listy będą trzymane w tajemnicy jak długo się da - twierdzi polityk.
Kaczyński, który w sobotę odwiedził Górny Śląsk, zaprzeczył doniesieniom "GW", jakoby chciał wymienić jedną trzecią polityków swojej partii na listach wyborczych. Oświadczył, że każdy, kto rzetelnie pracuje dla Prawa i Sprawiedliwości, może liczyć na miejsce na licie wyborczej tej partii.
em, Gazeta Wyborcza