Jak pracuje rząd

Dodano:
(fot. Forum)
W skeczach kabaretu Ani Mru Mru posiedzenie rządu kończy się tym, że jeden z ministrów wyjmuje spod stołu piłkę i pyta: „To co? Haratniemy?”. W prawdziwym rządzie jest inaczej – piłkę w swoim gabinecie trzyma premier.
Czasem, gdy wchodzi do niego któryś z ministrów, on, ubrany w garnitur, krawat, stoi na środku i żongluje. Dla gościa to dobry znak: jeśli premier podbija piłkę, to zazwyczaj jest w dobrym humorze. Na posiedzeniach Donald Tusk nie ma ani piłki, ani humoru. Z żonglera zamienia się w myśliwego, który poluje na ministrów zza długiego stołu. Jednego szczypnie, drugiemu wbije ostrą szpilę, aż w końcu capnie biedaka, który przyszedł nieprzygotowany.

– Z takim delikwentem szef obchodzi się na chłodno. Nie krzyczy. Raczej sugeruje niekompetencję i lekko upokarza – opowiada jeden z członków rządu. Panie ministrze, pan marnuje nasz czas Najczęściej zaczyna się to tak. Tusk pyta o szczegóły omawianej ustawy. Minister odpowiada raz, drugi, ale w końcu się wykłada i lecą pierwsze złośliwości: „Widzę, że potrzebuje pan jeszcze czasu na zapoznanie się ze swoim projektem", „Chyba nie doczytał pan własnych dokumentów". Dla Tuska to dopiero rozgrzewka, ale niektórzy ministrowie pasują już na tym etapie. Kładą uszy po sobie, a punkt spada z porządku obrad.

Kto dyskutuje z premierem? Który z ministrów płacze? Dlaczego przydałby się ktoś z batem? Kto wspiera politykę "ścibolenia", a kto domaga się reform? Szorstkie relacje Tuska z ministrami w najnowszym "Wprost" naświetla Michał Krzymowski . Tygodnik w sprzedaży od poniedziałku.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...