Afganistan nie dla posłów. "Zbyt niebezpiecznie"
"Takich informacji nie podajemy"
Rzecznik prasowy MON Janusz Sejmej potwierdził, że w rozmowie z Wziątkiem Klich zasugerował, by wizytę przenieść na później. Resort wysłał też do Sejmu pismo z oceną sytuacji dokonaną przez Sztab Generalny. - Szef Sztabu Generalnego gen. Mieczysław Cieniuch, bacząc na poziom bezpieczeństwa w prowincji Ghazni, za którą odpowiadamy, uznał, że prześle ministrowi obrony sugestię i rekomendację dotyczącą wszystkich planowanych wizyt w naszym obszarze odpowiedzialności - powiedział rzecznik SG WP płk Andrzej Wiatrowski. Dopytywany, co konkretnie skłoniło gen. Cieniucha do wysłania tego dokumentu, Wiatrowski odpowiedział: "Takich informacji z zasady nie podajemy ze względu na bezpieczeństwo naszych żołnierzy".
Mieli rozmawiać o potrzebach i brakach
Wziątek zdecydował się odwołać wyjazd, bo - jak powiedział - "w sytuacji szczególnego zagrożenia i szczególnych niebezpieczeństw", które występują w Afganistanie, posłowie nie mogli się tam czuć bezpiecznie. - Chodzi także o to, żeby nie odrywać żołnierzy od ich codziennych zadań i nie osłabiać tym samym naszych zdolności operacyjnych - stwierdził polityk SLD. Według niego, posłowie mieli jechać do Afganistanu, żeby porozmawiać z polskimi żołnierzami "o problemach, które występują, o brakach, jeżeli są, i o potrzebach, które powinny być uwzględnione w kolejnej zmianie". Parlamentarzystów interesowało też zabezpieczenie misji przez wywiad i kontrwywiad. Dlatego do Afganistanu mieli pojechać także posłowie z komisji ds. służb specjalnych.
Jest jak przed rokiem
Przedstawiciele MON często powtarzają, że z reguły zima w Afganistanie jest okresem spokoju, ale gdy robi się cieplej, talibowie wychodzą z ukrycia i częściej nękają żołnierzy NATO. Odpowiedzialne za misje zagraniczne Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych uspokaja, że obecna sytuacja w Ghazni nie różni się od tego, co było w ubiegłych latach. - W porównaniu z ubiegłym rokiem jesteśmy na tym samym poziomie, jeśli chodzi o liczbę incydentów - ataków na polskie patrole i ostrzałów baz - oświadczył rzecznik DO SZ ppłk Mirosław Ochyra. Powiedział, że polskie siły w prowincji Ghazni prowadzą "wzmożone działania i mają tam inicjatywę". Według danych MON w pierwszym miesiącu obecnej, IX zmiany polskiego kontyngentu polscy żołnierze przeprowadzili 900 akcji bojowych (w tym patroli), w każdym kolejnym - blisko 2000.
"Wojsko nie jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwa"
Były dowódca Wojsk Lądowych gen. Waldemar Skrzypczak pytany o zamieszanie z wyjazdem posłów powiedział, że codzienny ostrzał polskich baz w Afganistanie nie jest nowością. - To się zdarzało, ale wynikało z tego, że były zbyt małe siły i mała aktywność operacyjna - ocenił Skrzypczak. Przyznał też, że w przeszłości zdarzały się przesunięcia terminów wizyt polskich delegacji w Afganistanie. Jednak według Skrzypczaka z faktu, że Sztab Generalny WP wysłał takie pismo wynika, że "Wojsko Polskie wspólnie z sojusznikami nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa posłom". Zdaniem generała taka rekomendacja oznacza też, że w "polskiej" prowincji w Afganistanie sytuacja nie jest pewna, a wojskowi nad nią nie panują.
Skrzypczak podkreślił, że bezpieczeństwo polskiego kontyngentu zależy od jego aktywności operacyjnej, a tą "mierzy się przez efekty". Dlatego Skrzypczak poddał w wątpliwość dane o wzmożonej intensywności działań bojowych w Afganistanie. - O jakiej naszej aktywności możemy teraz mówić, skoro codziennie nam bazy ostrzeliwują? - pytał. Generał podkreślił, gdyby polscy żołnierze działali naprawdę intensywnie, talibowie baliby się podchodzić pod bazy.
Niedługo okaże się, czy posłowie znów spróbują wyjechać do Afganistanu. - Sprawa jest otwarta i do tego tematu powrócimy - oświadczył Wziątek.
zew, PAP