Szantaż strajkowy IG-Metall
Dodano:
Niemiecki Związek Zawodowy Przemysłu Metalowego (IG-Metall) zapowiedział, że od poniedziałku rozszerzy obecny strajk płacowy na Berlin i Brandenburgię.
Do strajku ma tam przystąpić 10 tys. osób w 25 zakładach pracy.
IG-Metall domaga się 6,5-procentowej podwyżki dla 3,6 mln zatrudnionych. Pracodawcy oferowali ostatnio 3,3 proc. i jednorazowy dodatek w wysokości 190 euro. Przed zerwaniem negocjacji w połowie kwietnia związkowcy sygnalizowali gotowość do zaakceptowania podwyżki wynagrodzeń na poziomie 4 proc.
"Jeżeli pracodawcy są gotowi (do kompromisu), to strajk może się bardzo szybko zakończyć. Ale jeśli będzie trzeba, to wytrzymamy jeszcze kilka tygodni" - ostrzegł szef IG-Metall w Badenii- Wirtembergii, Berthold Huber, na wiecu w Heidenheim.
Strajk rozpoczął się w poniedziałek właśnie w Badenii-Wirtembergii, m.in. w tamtejszych fabrykach koncernu samochodowego DaimlerChrysler.
Przewodniczący Związku Niemieckiego Przemysłu (BDI), Michael Rogowski, powiedział w wywiadzie dla agencji DPA, że konflikt płacowy wyrządzi duże szkody gospodarce i doprowadzi do dalszej redukcji liczby miejsc pracy. Podkreślił, że 40 proc. małych i średnich firm niemieckich nie przyniosło w ciągu ostatnich lat zysków.
Liczba bezrobotnych w Niemczech pozostaje na poziomie powyżej 4 mln, zaś spodziewany na ten rok wzrost gospodarczy ma wynieść mniej niż 1 proc. produktu krajowego brutto.
Związki zawodowe stosują "elastyczną" taktykę strajkową. Polega ona na przeprowadzaniu krótkich strajków w poszczególnych zakładach tak, aby uniknąć całkowitej dezorganizacji produkcji. Pierwszego dnia strajku związkowcy sparaliżowali produkcję samochodów w fabrykach DaimlerChrysler, Audi i Porsche. We wtorek przerwy w pracy dotknęły ponad 20 zakładów elektrotechnicznych.
Napięta sytuacja panuje także w branży budowlanej i w przemyśle drukarskim. Prowadzone w tych branżach negocjacje płacowe nie przyniosły do tej pory rezultatu. Związki zawodowe i pracodawcy są jednak gotowi do kontynuowania rozmów.
em, pap
IG-Metall domaga się 6,5-procentowej podwyżki dla 3,6 mln zatrudnionych. Pracodawcy oferowali ostatnio 3,3 proc. i jednorazowy dodatek w wysokości 190 euro. Przed zerwaniem negocjacji w połowie kwietnia związkowcy sygnalizowali gotowość do zaakceptowania podwyżki wynagrodzeń na poziomie 4 proc.
"Jeżeli pracodawcy są gotowi (do kompromisu), to strajk może się bardzo szybko zakończyć. Ale jeśli będzie trzeba, to wytrzymamy jeszcze kilka tygodni" - ostrzegł szef IG-Metall w Badenii- Wirtembergii, Berthold Huber, na wiecu w Heidenheim.
Strajk rozpoczął się w poniedziałek właśnie w Badenii-Wirtembergii, m.in. w tamtejszych fabrykach koncernu samochodowego DaimlerChrysler.
Przewodniczący Związku Niemieckiego Przemysłu (BDI), Michael Rogowski, powiedział w wywiadzie dla agencji DPA, że konflikt płacowy wyrządzi duże szkody gospodarce i doprowadzi do dalszej redukcji liczby miejsc pracy. Podkreślił, że 40 proc. małych i średnich firm niemieckich nie przyniosło w ciągu ostatnich lat zysków.
Liczba bezrobotnych w Niemczech pozostaje na poziomie powyżej 4 mln, zaś spodziewany na ten rok wzrost gospodarczy ma wynieść mniej niż 1 proc. produktu krajowego brutto.
Związki zawodowe stosują "elastyczną" taktykę strajkową. Polega ona na przeprowadzaniu krótkich strajków w poszczególnych zakładach tak, aby uniknąć całkowitej dezorganizacji produkcji. Pierwszego dnia strajku związkowcy sparaliżowali produkcję samochodów w fabrykach DaimlerChrysler, Audi i Porsche. We wtorek przerwy w pracy dotknęły ponad 20 zakładów elektrotechnicznych.
Napięta sytuacja panuje także w branży budowlanej i w przemyśle drukarskim. Prowadzone w tych branżach negocjacje płacowe nie przyniosły do tej pory rezultatu. Związki zawodowe i pracodawcy są jednak gotowi do kontynuowania rozmów.
em, pap