Polska staje w obronie Bandarenki
Bandarenka pod koniec kwietnia został skazany przez sąd na dwa lata kolonii karnej za udział w protestach opozycji po zeszłorocznych wyborach prezydenckich. Podczas wyborów był współpracownikiem jednego z opozycyjnych kandydatów na prezydenta Andreja Sannikaua, również skazanego na kolonię karną. W więzieniu, przed skierowaniem na odbywanie wyroku, znalazł się w szpitalu więziennym z powodu poważnych problemów z kręgosłupem. Administracja więzienna oznajmiła w ostatnich dniach, że daje mu wybór: albo podda się operacji, albo będzie skierowany do kolonii karnej.
Bliscy opozycjonisty oraz organizacja Europejska Białoruś, której jest on działaczem, zwracają uwagę, że termin operacji jest przymusowy, operacja jest skomplikowana i ryzykowna. Ponadto w więzieniu nie można spełnić wymogów rehabilitacji zalecanej po takim zabiegu.
Bandarenka został zatrzymany w Mińsku nad ranem 20 grudnia zeszłego roku, po demonstracji opozycji, która w wieczór po wyborach kwestionowała oficjalne wyniki dające prawie 80 proc. prezydentowi Alaksandrowi Łukaszence. Sąd skazał go pod koniec kwietnia na dwa lata kolonii karnej o zwykłym rygorze za organizację i przygotowywanie działań poważnie naruszających porządek publiczny. Jak podaje opozycyjny portal "Karta'97", stan jego zdrowia pogorszył się znacznie z powodu warunków i obchodzenia się z nim w więzieniu śledczym KGB.
PAP