Polska krajem inwigilacji. RPO idzie do Trybunału
Chodzi o udostępnianie organom państwa, w tym służbom specjalnym, danych telekomunikacyjnych obywateli - czyli informacji, czyj jest dany numer telefonu komórkowego, wykazów jego połączeń, danych o lokalizacji telefonu oraz numeru IP komputera. Dziś operatorzy muszą na własny koszt i na każde żądanie udostępniać te dane, częściowo także online. Mają też nakaz najdłuższego w UE czasu przechowywania danych - przez dwa lata (w większości krajów UE jest to pół roku).
Inwigilują nas rekordowo
W ubiegłym roku uprawnione organy pytały o te dane 1,4 mln razy - co jest rekordem w UE. Po te dane sądy sięgają nawet w sprawach rozwodowych, co jest sprzeczne z dyrektywą UE. Zdaniem wielu organizacji pozarządowych służby, które nie są w tym przypadku kontrolowane przez sądy, nadużywają swego prawa i nie liczą się z konstytucyjną ochroną prywatności obywateli. SLD zaskarżył już wcześniej do TK nieograniczony dostęp służb do billingów.
Lipowicz w styczniu wystąpiła w tej sprawie do premiera Donalda Tuska. Podkreślała, że służby nie muszą uzyskiwać zgody sądu na dostęp do billingów, co jest konieczne np. przy podsłuchach. Służby nie są też przy billingach związane warunkami podsłuchu, który jest możliwy tylko, jeśli "inne środki okazały się bezskuteczne" i może dotyczyć wyłącznie ściśle określonych przestępstw. Lipowicz zwracała uwagę, że istotna część billingów nie podlega zniszczeniu, nawet gdy okazały się nieprzydatne. Podkreślała też, że prawo nie przewiduje wyłączeń od zasady swobodnego dostępu służb do billingów żadnej kategorii osób - choć mogą być one objęte tajemnicą notarialną, adwokacką, radcy prawnego, lekarską lub dziennikarską.
W lipcu Jacek Cichocki, sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych, zapowiedział ograniczenie dostępu służb do billingów tylko do zwalczania groźnych przestępstw, skrócenie przechowywania tych danych z 2 lat do roku oraz powołanie w tajnych służbach pełnomocników kontrolujących ich wykorzystanie. Dodał, że billingi, które okazałyby się nieprzydatne, byłyby niszczone. We wrześniu odpowiedni projekt zmian wielu ustaw ma być przyjęty przez rząd - mówił Cichocki. Minister nie widzi zaś możliwości sądowej kontroli nad dostępem do billingów oraz wyłączenia spod tych przepisów np. dziennikarzy. Media wiele razy podkreślały, że swobodny wgląd służb czy prokuratury w billingi reporterów grozi ujawnieniem ich źródeł, które są prawnie chronione.
Służby mogą za dużo
We wniosku do TK Lipowicz podkreśla, że przepisy nie regulują precyzyjnie celu gromadzenia billingów, a odwołują się jedynie do zakresu zadań poszczególnych służb bądź stwierdzenia, iż są one pozyskiwanie dla "zapobiegania lub wykrywania przestępstw". Ponadto przepisy nie wskazują kategorii osób, co do których niezbędne jest respektowanie ich tajemnicy zawodowej. Lipowicz podkreśla, że warunkiem uzyskania billingów nie jest wyczerpanie innych, mniej ingerujących w wolności obywatelskie, możliwości pozyskania danych. RPO podkreśla, że pozyskiwanie billingów nie podlega żadnej zewnętrznej kontroli, a istotna część danych nie podlega zniszczeniu nawet wtedy, gdy okazały się nieprzydatne z punktu widzenia zadań służb.
W czerwcu Lipowicz zaskarżyła do TK także ustawy pozwalające służbom specjalnym zdobywać dzięki podsłuchom dane o obywatelu, których zakresu precyzyjnie nie określono. Według RPO narusza to konstytucyjne prawo do prywatności.
Kto nas może inwigilować
Dziewięć służb specjalnych może stosować podsłuchy, tajną obserwację, podgląd, kontrolę listów. Mogą to robić za zgodą sądu dla wykrycia wymienionych w odpowiednich ustawach ściśle określonych najgroźniejszych przestępstw oraz gdy inne środki zawiodą. Prasa często donosi o możliwych nieprawidłowościach. Niedawno uchwalono rządowy projekt, który stanowi m.in., że służby mają obowiązek dołączania do wniosku do sądu o zgodę na podsłuch materiałów operacyjnych uzasadniających go (tego wymogu wcześniej nie było).
zew, PAP