Podróżnik malkontent
Dodano:
Bill Bryson to mistrz podróżniczej kpiny – pisarz, który wie, że śmiechem można nie tylko obrażać, lecz także podbijać serca. Właśnie ukazuje się u nas „Śniadanie z kangurami”, jego relacja z wyprawy po Australii.
Bill Bryson, najlepiej chyba sprzedający się na świecie pisarz podróżniczy, ma nietypową receptę na podróżniczy bestseller? Nie pcha się w tropikalną ani lodową otchłań, nie wikła się w intelektualne
dygresje, w zasadzie nie rusza się w miejsca, gdzie nie ma hoteli ani restauracji.
W komentarzu do książki o wędrówce przez Appalachy („A Walk in the Woods: Rediscovering America on the Appalachian Trail", 1998) przyznał, że przez cały czas panicznie bał się niedźwiedzi, a namiot rozstawiał – tuż przed pięćdziesiątką – pierwszy raz w życiu. Metoda Brysona bazuje na autoironicznej anegdocie zakończonej mocną puenta, wyrazistych, przerysowanych portretach, ostrej społecznej satyrze wypracowanej w kpiarskiej, brytyjskiej tradycji („Możesz robić sobie jaja z Anglików i będą zachwyceni
– gorzej, kiedy starasz się być miły"), a także na ciągłym niezadowoleniu: „Nie wiem, czy jestem mizantropem. Wygląda raczej na to, że jestem wiecznie rozczarowany. Bardzo łatwo się rozczarowuję: tym,
co ludzie robią, albo tym, co budują. Dostaje od tego szału – pisanie książek to dobry "wentyl bezpieczeństwa".
dygresje, w zasadzie nie rusza się w miejsca, gdzie nie ma hoteli ani restauracji.
W komentarzu do książki o wędrówce przez Appalachy („A Walk in the Woods: Rediscovering America on the Appalachian Trail", 1998) przyznał, że przez cały czas panicznie bał się niedźwiedzi, a namiot rozstawiał – tuż przed pięćdziesiątką – pierwszy raz w życiu. Metoda Brysona bazuje na autoironicznej anegdocie zakończonej mocną puenta, wyrazistych, przerysowanych portretach, ostrej społecznej satyrze wypracowanej w kpiarskiej, brytyjskiej tradycji („Możesz robić sobie jaja z Anglików i będą zachwyceni
– gorzej, kiedy starasz się być miły"), a także na ciągłym niezadowoleniu: „Nie wiem, czy jestem mizantropem. Wygląda raczej na to, że jestem wiecznie rozczarowany. Bardzo łatwo się rozczarowuję: tym,
co ludzie robią, albo tym, co budują. Dostaje od tego szału – pisanie książek to dobry "wentyl bezpieczeństwa".