WikiLeaks ujawnia kolejne 100 tysięcy depesz
Osoba z otoczenia szefa WikiLeaks Juliana Assange'a twierdzi, że jego decyzja podyktowana została zmniejszeniem się medialnego zainteresowania portalem. W ostatnim czasie agencje informacyjne i gazety coraz rzadziej publikowały artykuły oparte na dokumentach z WikiLeaks. Zamieszczenie nowej porcji dyplomatycznych depesz nastąpiło kilka godzin po ujawnieniu przez WikiLeaks, że kalifornijska firma Dynadot – rejestrator, który zarządza nazwą domeny od listopada zeszłego roku - otrzymał od prokuratorów federalnych z Aleksandrii w stanie Wirginia polecenie dostarczenia "informacji o Julianie Assange'u". WikiLeaks twierdzi, że Dynadot zastosował się do nakazu.
Śledczy zażądali od firmy "informacji o kontach klientów i subskrybentów" związanych z Assange'em, WikiLeaks albo domeną wikileaks.org. Na dowód tego twierdzenia portal opublikował kopię listu wystosowanego do władz kalifornijskiej spółki. Nie wiadomo, kiedy i jak WikiLeaks zdobyło kopię dokumentu datowanego na 4 stycznia. Dynadot i Departament Stanu odmówiły komentarza w tej sprawie.
Założyciel WikiLeaks został zatrzymany w grudniu zeszłego roku w Wielkiej Brytanii na podstawie europejskiego listu gończego wydanego przez Szwecję. Czeka tam na ekstradycję do Szwecji, gdzie jest podejrzany o przestępstwa seksualne. Assange twierdzi, że jest ścigany z motywów politycznych i że w razie wydania go do Szwecji zostanie przekazany Amerykanom.
Portal WikiLeaks rozpoczął publikację dokumentów dotyczących wojny w Iraku i Afganistanie latem 2010 roku, a w listopadzie ujawnił dziesiątki tysięcy depesz dyplomatycznych z amerykańskich ambasad. Jedną z najgłośniejszych publikacji platformy było zamieszczone w sieci w kwietniu 2010 roku nagranie wideo, zatytułowane "Collateral Murder", na którym widać, jak amerykańscy żołnierze ostrzeliwują ze śmigłowca grupę cywili, w tym dwóch nieuzbrojonych dziennikarzy agencji Reutera.
Ideą WikiLeaks jest publikacja w sieci oryginalnych dokumentów np. rządów czy firm, zakwalifikowanych jako tajne i pozyskanych od anonimowych źródeł. Materiały zamieszczane są bez jakiegokolwiek komentarza, a dostęp do nich jest darmowy. Współpracownicy WikiLeaks każdorazowo przed publikacją sprawdzają autentyczność dokumentów. Za swoją działalność portal otrzymał nagrodę mediów organizacji Amnesty International.
zew, PAP