ABW: nie inwigilowaliśmy Lecha Kaczyńskiego
Dane Kaczyńskiego w tajnej bazie danych
Według portalu, zapowiadającego publikację "Gazety Polskiej", z tajnych dokumentów ABW wynika, że dane prezydenta Lecha Kaczyńskiego wprowadzono 25 października 2008 r. do tajnej Bazy Wiedzy Operacyjnej Centrum Antyterrorystycznego ABW. Zdaniem gazety oznaczało to, że od tego momentu wobec prezydenta mogły być stosowane wszelkie rodzaje inwigilacji, w tym podsłuch. Według informatorów "GP" do rejestracji dołączone zostały załączniki, które wskazywały, że chodziło o Lecha Kaczyńskiego - m.in. poufne dane dotyczące prezydenta, raport gruziński, dane na temat jego brata Jarosława Kaczyńskiego i dane z prezydenckiego telefonu z łącznością niejawną.
Gazeta powołując się na swoich informatorów sugeruje też, że specjalistyczny sprzęt - do podsłuchów, został zamontowany w saloniku vip-owskim Tu-154 M, który rozbił się pod Smoleńskiem. To "zabezpieczenie" - jak dodają cytowane przez nią osoby - jest powodem opieszałości przy sprowadzeniu szczątków wraku.Prokuratura działa zgodnie z prawem
Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa proszony o odniesienie się do sugestii dotyczącej opieszałości w sprowadzeniu tupolewa, przypomniał, że prokuratura działa w tym zakresie zgodnie z przepisami prawa międzynarodowego i wielokrotnie występowała do strony rosyjskiej o przekazanie wraku, jak również o dopuszczenie polskich ekspertów do jego zbadania. Zaznaczył, że przepisy międzynarodowe nie określają terminów realizacji wniosków o pomoc prawną.
To nie pierwsze sugestie o inwigilacji prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W lutym br. PiS złożyło w Prokuraturze Generalnej zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez ABW. Chodziło o śledztwo prowadzone przez warszawską prokuraturę okręgową, a dotyczące ujawnienia raportu ABW ws. incydentu w Gruzji w 2008 r. "Rzeczpospolita" napisała wówczas, że w trakcie tego śledztwa "sprawdzano billingi urzędników z kancelarii prezydenta" i "sięgnięto do zapisów połączeń Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki". Do wszystkich danych - według "Rz" - dostęp miała ABW.
Polskie Watergate?
Posłowie PiS mówili wówczas, że jest to sprawa "na skalę amerykańskiej afery Watergate". 3 lutego warszawska prokuratura zapewniła, że nie było wystąpień o billingi Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki, przyznając zarazem, że występowano o billingi urzędników prezydenckich: Piotra Kownackiego (oskarżonego pod koniec 2010 r. o ujawnienie mediom tajnego raportu ABW) i Małgorzaty Bochenek, planowano też przesłuchanie Lecha Kaczyńskiego jako świadka. Następnego dnia rzeczniczka ABW oświadczyła, że Agencja nie prowadziła żadnych czynności wobec Marii i Lecha Kaczyńskich. W wydanym wtedy komunikacie Koniecpolska-Wróblewska podkreśliła, że każdorazowe ujawnienie informacji niejawnych w mediach jest analizowane przez ABW.
Inwigilacji nie było
Ostatecznie sprawą zajęła się Prokuratura Okręgowa w Płocku, która w marcu odmówiła wszczęcia śledztwa uznając, że nie doszło do inwigilacji Lecha Kaczyńskiego. Zażalenie na tę decyzję złożyła córka pary prezydenckiej Marta Kaczyńska. Zażalenie zostało skierowane do Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów, który podtrzymał postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa w sprawie rzekomej inwigilacji prezydenta Lecha Kaczyńskiego w postępowaniu dotyczącym ujawnienia raportu ABW nt. incydentu w Gruzji w 2008 r.pap, ps