Filantrop i strzelba na słonie
Na łamach „The New York Times" w artykule „Skończmy z rozpieszczaniem bogaczy" wezwał Kongres, by podniósł podatki obywatelom o dochodach ponad milion dolarów rocznie. To w Stanach 236 tys. osób w większości – jak zapewnia Buffett – przyzwoitych ludzi, którzy kochają Amerykę i nie zaprotestują przeciw większym obciążeniom. Multimiliarder ujawnił, że w ubiegłym roku zapłacił niespełna 7 mln dolarów podatku (dokładnie 6 938 744), czyli tylko 17,4 proc. swych dochodów. Tymczasem pracownicy jego funduszu inwestycyjnego Berkshire Hathaway oddają średnio fiskusowi 36 proc.
Nie tylko Buffett uważa, że bogaci powinni w większym stopniu ponosić koszty kryzysu. W lipcu 130 milionerów zwróciło się do prezydenta Obamy i liderów republikańskich z apelem o podwyższenie opodatkowania dochodów powyżej miliona dolarów. „Prosimy, zróbcie dobrą rzecz dla kraju, podnieście nam podatki" – napisali, dając w ten sposób prezydentowi argument w sporze w Kongresie z Tea Party, która broni wprowadzonych za czasów Busha ulg dla najbogatszych. Artykuł Buffetta (był jednym z nieformalnych doradców ekonomicznych Obamy podczas jego kampanii wyborczej) wywołał jednak znacznie większy rezonans. Także za granicą. Część bogaczy znad Sekwany, w tym dziedziczka koncernu kosmetycznego L'Oréal i prezes naftowego Totala, zwróciła się do prezydenta Sarkozy'ego, by obarczył ich dodatkowym podatkiem dla wspomożenia finansów państwa (złośliwi twierdzą, że to ruch wyprzedzający na wypadek powrotu socjalistów do władzy). Z podobnym apelem wystąpiło kilku najbogatszych Niemców, w tym właściciel znanego domu wysyłkowego Michael Otto.
Cały tekst o Warrenie Buffecie już w najnowszym, poniedziałkowym numerze tygodnika "Wprost"