Fundacja Helsińska broni spotów Sakiewicza
"Spoty nie naruszają Kodeksu Wyborczego"
W sprawie wypowiedziała się Helsińska Fundacja Praw Człowieka; w opinii jej wiceprezesa dr. Adama Bodnara i eksperta prawnego fundacji dr. Ireneusza Kamińskiego nie ma powodów, by uznać spoty za naruszające Kodeks Wyborczy, m.in. dlatego, że nie ma tam wezwania, a nawet sugestii, by zagłosować na konkretną partię polityczną.
Lepper, Pazik, Kościuk...
W niedopuszczonym do emisji spocie młody człowiek wymienia nazwiska znanych publicznie osób, które popełniły ostatnio samobójstwo lub zginęły w niewyjaśnionych okolicznościach, m.in. Andrzeja Leppera, Grzegorza Michniewicza, Wojciecha Franiewskiego, Roberta Pazika i Sławomira Kościuka. Lektor mówi też, że były członek PO zamordował pracownika PiS, przypomina - bez wskazania autora - słowa o "dorzynaniu watahy" i dodaje: "Przyjrzyj się bliżej rządom miłości Donalda Tuska". Młody człowiek mówi: "Ani jednego śledztwa dziennikarskiego". Wszystko kończy się wezwaniem: "chcesz żyć w demokracji? Patrz na ręce władzy".
Drugi ze spotów - nawiązujący do tematyki podsłuchów i inwigilacji - wyemitują TVP i Polsat, jednak warunkowo. Telewizje zastrzegły sobie prawo do wstrzymania emisji w przypadku zgłoszenia zastrzeżeń ze strony Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
"Krytyka to nie materiał wyborczy"
"Do uznania materiału za wyborczy nie wystarcza to, że spot jest krytyczny wobec sprawującego władzę rządu oraz premiera, jak również że znajdujemy się właśnie w czasie kampanii wyborczej" - oceniają eksperci Fundacji. Ich zdaniem w przeciwnym wypadku krytykę rządu, ale i jego politycznych adwersarzy mogłyby wypowiadać tylko "zarejestrowane komitety wyborcze", a okna reklamowe zostałyby zamknięte na kilka tygodni dla krytyki pochodzącej od innych ugrupowań politycznych (w tym ugrupowań nieuczestniczących w wyborach), organizacji i zwykłych obywateli.
Demokracja to debata, nie eliminowanie wypowiedzi
"Standardy właściwe demokratycznemu społeczeństwu wymagają wręcz czegoś innego: dopuszczenia w okresie przedwyborczym możliwie najbardziej swobodnej i pełnej debaty publicznej. Nawet jeśli krytyczny głos jest budowany na słabych czy niewystarczająco umotywowanych argumentach, w dojrzałej demokracji reakcja nie powinna polegać na eliminowaniu wypowiedzi, lecz na udzieleniu na nią merytorycznej odpowiedzi. Rzeczą naturalną w demokracji jest posługiwanie się częstokroć ostrymi, wyrazistymi i niepokojącymi sformułowaniami oraz środkami ekspresji, co może czasami rodzić zastrzeżenia, ale wyłącznie z punktu widzenia etyki i estetyki" - napisali autorzy opinii.
"Poważne zastrzeżenia w kontekście standardów ETPC"
Eksperci przyznają, że według Prawa prasowego media mogą odmówić przyjęcia reklamy do publikacji, gdyby naruszało to obowiązujące prawo bądź zasady współżycia społecznego. Decyzja o odmowie opublikowania reklamy nie może poprzestawać na ogólnym powołaniu się na sprzeczność z prawem bądź zasadami współżycia społecznego, lecz musi precyzyjnie wskazać, który przepis bądź zasada zostały naruszone i w jaki sposób. W ocenie HFPC odrzucony spot reklamowy trudno zakwalifikować jako agitację wyborczą, przez którą Kodeks Wyborczy rozumie "publiczne nakłanianie lub zachęcanie do głosowania w określony sposób lub do głosowania na kandydata określonego komitetu wyborczego". Jednocześnie Kodeks Wyborczy określa, że materiałem wyborczym jest "każdy pochodzący od komitetu wyborczego upubliczniony i utrwalony przekaz informacji mający związek z zarządzonymi wyborami" - przypomnieli.
Bodnar i Kamiński uznali też, że odmowa telewizji budzi "poważne zastrzeżenia w kontekście standardów wynikających z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka" i przywołują wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka ze Strasburga, który konsekwentnie uznaje to za ograniczenie gwarancji swobody wypowiedzi. "Reklamodawca został istotnie pozbawiony możliwości dotarcia ze swoim materiałem do potencjalnych adresatów" - uważają.
zew, PAP