Goodbye Napieralski
Dodano:
Wynik wyborów parlamentarnych to przede wszystkim sukces koalicji rządzącej, która najprawdopodobniej zdoła utrzymać większość w parlamencie. Niemały sukces osiągnął też Janusz Palikot. Największym przegranym wyborów jest natomiast Grzegorz Napieralski, który sprowadził SLD na samo dno.
Nie znamy jeszcze oficjalnych wyników wyborów, ale wiemy już, że w SLD posypią się głowy. Grzegorz Napieralski przełykał właśnie gorycz porażki, a tymczasem czarne chmury już zbierały się nad jego głową. - Oczekuję na rozmowę z przewodniczącym, tak jak wszyscy członkowie SLD, jak i zarząd, i Rada Krajowa – powiedział chwilę po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów Wojciech Olejniczak. Były przewodniczący SLD może zacierać ręce i czekać na swój powrót do wielkiej gry. Może się też rozczarować, ponieważ w tym powrocie zechcą mu zapewne przeszkodzić byli liderzy Sojuszu. Aleksander Kwaśniewski zapowiedział już, że zaczyna myśleć nad przyszłością Sojuszu. Jeśli – wraz z byłym prezydentem – myśleć nad tym zaczną Józef Oleksy, Leszek Miller, Ryszard Kalisz i inni towarzysze ze starej gwardii, rewolucja w szeregach SLD może przybrać formę restauracji.
Dlaczego Napieralski poniósł klęskę? Przede wszystkim nie ubezpieczał się jako lider. Nie stworzył sobie solidnej grupy wiernych popleczników. SLD jest obecnie podzielone na kilka małych frakcji, które niekoniecznie chcą ze sobą współpracować. Jedne frakcje wspominają czasy Millera, inne uśmiechają na myśl o epoce Olejniczaka, jeszcze inne myślą o zupełnie nowym otwarciu.
Napieralski nie udźwignął odpowiedzialności za partię. Miał być polskim Zapatero, a w trakcie wyborów ujawnił swoją nieznajomość zasadniczych lewicowych kwestii oraz podstaw rachunkowości. Okazał się lewicowym przywódcą bez lewicowego przygotowania. Przegrał walkę nie tylko z innymi partiami, ale także z własnym parciem na władzę, które przyćmiło mu racjonalną ocenę sytuacji do tego stopnia, że stracił zdolność analizy sytuacji.
Liderzy SLD, tworząc listy wyborcze, nie uwzględnili czynnika społecznego. Wokół SLD krążyło wiele organizacji pożytku publicznego, fundacji czy stowarzyszeń, które były zainteresowane startem ze wspólnej listy. Szybko okazało się jednak, że Sojusz nie myśli poważnie o współpracy z takimi organizacjami. Listy wyborcze zostały stworzone z myślą o zapewnieniu ciepłych stołków dla pierwszej dwudziestki-trzydziestki z rankingu najważniejszych polityków SLD. Okręgi i miejsca na liście, jakie proponowano „obcym elementom" były na tyle nieatrakcyjne, że zmuszały do poszukiwania innych rozwiązań (przykład Roberta Biedronia czy Wandy Nowickiej, którzy dziś tryumfują wraz z Januszem Palikotem). Ponadto, SLD – teoretycznie partia najbardziej oddana kobietom – miał ogromne problemy ze znalezieniem kandydatek na listy, o czym media skrzętnie informowały. A jeśli dodać do tego zupełnie niezrozumiałe, seksistowskie spoty, w których jedna z pań oferuje striptease w zamian za głosy, a druga chce własnym ciałem podziękować swojemu wybawicielowi, to trudno nie dojść do wniosku, że SLD nie trafił ze swoim przekazem do właściwego elektoratu.
Napieralski nie docenił siły poparcia oldbojów z SLD. Józef Oleksy zrezygnował ze startu w wyborach, Jolanta Kwaśniewska poparła Palikota, Aleksander Kwaśniewski niby poparł Napieralskiego, ale było to mało przekonujące. Tyły ubezpieczał w zasadzie tylko osamotniony Leszek Miller. Lider SLD nie skorzystał z poparcia takich autorytetów jak: Marek Belka, Włodzimierz Cimoszewicz, Grzegorz Kołodko. Przez chwilę wykorzystywał autorytet intelektualny prof. Stanisława Gomułki, ale ten szybko zmienił swoje upodobania polityczne wskazując na PJN.
Napieralski nie docenił też możliwości Janusza Palikota. Dopiero na dwa tygodnie przed wyborami zorientował się, że były poseł PO kradnie mu elektorat. Stąd nagła decyzja o podpisaniu jawnie antyklerykalnej deklaracji o państwie neutralnym światopoglądowo. Lider SLD próbował w ten sposób odwrócić rolę i podkraść wyborców Palikotowi – na to było już jednak za późno.
Czy Grzegorz Napieralski wyciągnie z tej lekcji wnioski? Pewnie tak. Nie sądzę tylko, by miał okazję jeszcze z nich skorzystać. Sojusz jeszcze nigdy nie był w tak trudnej sytuacji jak obecnie. Najbliższe tygodnie będą upływać politykom SLD na znalezieniu nowej taktyki dla partii. Jest bardziej niż wątpliwe, czy znajdzie się w niej miejsce dla Grzegorza Napieralskiego.
Dlaczego Napieralski poniósł klęskę? Przede wszystkim nie ubezpieczał się jako lider. Nie stworzył sobie solidnej grupy wiernych popleczników. SLD jest obecnie podzielone na kilka małych frakcji, które niekoniecznie chcą ze sobą współpracować. Jedne frakcje wspominają czasy Millera, inne uśmiechają na myśl o epoce Olejniczaka, jeszcze inne myślą o zupełnie nowym otwarciu.
Napieralski nie udźwignął odpowiedzialności za partię. Miał być polskim Zapatero, a w trakcie wyborów ujawnił swoją nieznajomość zasadniczych lewicowych kwestii oraz podstaw rachunkowości. Okazał się lewicowym przywódcą bez lewicowego przygotowania. Przegrał walkę nie tylko z innymi partiami, ale także z własnym parciem na władzę, które przyćmiło mu racjonalną ocenę sytuacji do tego stopnia, że stracił zdolność analizy sytuacji.
Liderzy SLD, tworząc listy wyborcze, nie uwzględnili czynnika społecznego. Wokół SLD krążyło wiele organizacji pożytku publicznego, fundacji czy stowarzyszeń, które były zainteresowane startem ze wspólnej listy. Szybko okazało się jednak, że Sojusz nie myśli poważnie o współpracy z takimi organizacjami. Listy wyborcze zostały stworzone z myślą o zapewnieniu ciepłych stołków dla pierwszej dwudziestki-trzydziestki z rankingu najważniejszych polityków SLD. Okręgi i miejsca na liście, jakie proponowano „obcym elementom" były na tyle nieatrakcyjne, że zmuszały do poszukiwania innych rozwiązań (przykład Roberta Biedronia czy Wandy Nowickiej, którzy dziś tryumfują wraz z Januszem Palikotem). Ponadto, SLD – teoretycznie partia najbardziej oddana kobietom – miał ogromne problemy ze znalezieniem kandydatek na listy, o czym media skrzętnie informowały. A jeśli dodać do tego zupełnie niezrozumiałe, seksistowskie spoty, w których jedna z pań oferuje striptease w zamian za głosy, a druga chce własnym ciałem podziękować swojemu wybawicielowi, to trudno nie dojść do wniosku, że SLD nie trafił ze swoim przekazem do właściwego elektoratu.
Napieralski nie docenił siły poparcia oldbojów z SLD. Józef Oleksy zrezygnował ze startu w wyborach, Jolanta Kwaśniewska poparła Palikota, Aleksander Kwaśniewski niby poparł Napieralskiego, ale było to mało przekonujące. Tyły ubezpieczał w zasadzie tylko osamotniony Leszek Miller. Lider SLD nie skorzystał z poparcia takich autorytetów jak: Marek Belka, Włodzimierz Cimoszewicz, Grzegorz Kołodko. Przez chwilę wykorzystywał autorytet intelektualny prof. Stanisława Gomułki, ale ten szybko zmienił swoje upodobania polityczne wskazując na PJN.
Napieralski nie docenił też możliwości Janusza Palikota. Dopiero na dwa tygodnie przed wyborami zorientował się, że były poseł PO kradnie mu elektorat. Stąd nagła decyzja o podpisaniu jawnie antyklerykalnej deklaracji o państwie neutralnym światopoglądowo. Lider SLD próbował w ten sposób odwrócić rolę i podkraść wyborców Palikotowi – na to było już jednak za późno.
Czy Grzegorz Napieralski wyciągnie z tej lekcji wnioski? Pewnie tak. Nie sądzę tylko, by miał okazję jeszcze z nich skorzystać. Sojusz jeszcze nigdy nie był w tak trudnej sytuacji jak obecnie. Najbliższe tygodnie będą upływać politykom SLD na znalezieniu nowej taktyki dla partii. Jest bardziej niż wątpliwe, czy znajdzie się w niej miejsce dla Grzegorza Napieralskiego.