MON: 20 luksusowych land-roverów trafi do dowódców
Wiosną tego roku gazeta ujawniła aferę związaną z ich zakupem. Wojsko za każde auto zapłaciło ponad 250 tys. zł; są wyposażone m.in. w skórzane fotele i podgrzewane szyby. Tłumaczono, że będą potrzebne przy zabezpieczaniu zagranicznych wizyt związanych z polską prezydencją. Kilka tygodni po zakupie auta rozdysponowano wśród najwyższych dowódców i urzędników resortu obrony. Po doniesieniach "Rzeczpospolitej" ówczesny szef MON Bogdan Klich zdecydował, że wszystkie limuzyny trafią do Garnizonu Warszawa.
- Decyzja ministra Siemoniaka pokazała, że tłumaczenia wojska o prezydencji, by uzasadnić zakup, były naciągane" – ocenia ekspert wojskowy Janusz Walczak. - Skoro już armia je kupiła, lepiej, że będą z nich korzystać żołnierze, a nie urzędnicy - dodaje.