Wygórowane żądania

Dodano:
Siedmioro członków Stowarzyszenia Ofiar Wojny domaga się od Niemiec odszkodowań wojennych z odsetkami od 1945 r. równowartości 11 mln 120 tys. zł na osobę.
Pierwszy pozew w tej sprawie został odrzucony przez Sąd Okręgowy w Krakowie, bo RFN w świetle prawa polskiego nie ma "zdolności sądowej", gdyż nie jest osobą prawną w rozumieniu prawa polskiego. Jednak do wydziału cywilnego wpłynęły już kolejne pozwy w tej sprawie - poinformowano w sądzie.
Siedmioro członków Stowarzyszenia Ofiar Wojny w pierwszym pozwie domagało się od Republiki Federalnej Niemiec, reprezentowanej przez kanclerza, cywilno-prawnych odszkodowań wojennych, rekompensat oraz zwrotu kosztów łącznie w wysokości miliona marek niemieckich na osobę według wartości marki z 1972 r., razem z odsetkami od 1945r.
Według żądań pozwu, "najpierw i niezwłocznie" miałaby być zapłacona we frankach szwajcarskich część odszkodowań w wysokości 50 tys. marek; "następnie jak najszybciej zapłata w pełni cywilno-prawnych należności odszkodowawczych", czyli główna suma 300 tys. marek, oraz zwrot wszystkich poniesionych kosztów - 150 tys. marek i 150 tys. marek za utracone możliwości życiowe.
Wezwani do sprecyzowania wartości żądań w polskiej walucie wnioskodawcy określili je na "co najmniej 2 mln zł i 8 proc. za każdy rok niepłacenia na przestrzeni 1945-2002, a więc 11 120 000 zł na osobę".
Swoje roszczenia, napisane na druku Stowarzyszenia Ofiar Wojny, powodowie oparli "na podstawie Konstytucji, aktów prawa międzynarodowego, wyroków Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze i praktyki Narodów Zjednoczonych".
Domagali się jednocześnie zwolnienia z kosztów, rozpatrywania sprawy bez obecności pozwanych, wydania zarządzeń dla zabezpieczenia majątku pozwanych, niezwłocznego wydania na posiedzeniu niejawnym wyroku egzekucyjnego z klauzulą natychmiastowej wykonalności.
Wnosili także "o ustalenie obywatelstwa, narodowości, rasy, wyznania, przekonań politycznych, przynależności politycznej i organizacyjnej oraz kolejnych miejsc pracy i zamieszkania osób fizycznych, które były lub są sprawcami, wykonawcami i kolaborantami zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości popełnionych na Polakach" oraz osób, które mogą być powiązane w jakikolwiek szkodliwy sposób ze zbrodniarzami wojennymi.
Sąd odrzucił pozew uzasadniając, że RFN w świetle prawa polskiego nie ma zdolności sądowej, albowiem nie jest osobą prawną w rozumieniu prawa polskiego.
Wezwał jednocześnie powodów do złożenia oświadczenia w sprawie swojego majątku, w celu rozstrzygnięcia kwestii kosztów sądowych. Jeden z powodów odpisał wtedy, że wycofuje pozew i występuje ze Stowarzyszenia Ofiar Wojny.
Zażalenie na decyzję sądu podpisał już prezes Zarządu Głównego Stowarzyszenia Ofiar Wojny Mieczysław Janosz. Jego zadniem, przepisy cywilne nie mają zastosowania w sprawach o cywilno-prawne odszkodowania wojenne. Dlatego wnosił o zwrócenie sprawy do ponownego rozpoznania. Zażalenie uzupełnił ponownym wnioskiem o ustalenie danych sprawców zbrodni wojennych oraz o ustalenie danych wszystkich volksdeutschów zamieszkałych na obszarze obecnej Polski.
Decyzja sądu o oddaleniu pozwu nie jest prawomocna.
W zeszłym roku w Katowicach Mieczysław Janosz obiecywał ok. czterem tysiącom zebranych, że uzyska pieniądze dla wszystkich poszkodowanych w czasie wojny oraz ich krewnych. Twierdził, że Niemcy z tego tytułu są winne Polakom ponad 530 mld marek, a każdy z poszkodowanych miałby dostać 50 tys. marek.
Wszyscy uczestnicy spotkania musieli wpłacić po 20 zł, Janosz tłumaczył, że to koszty organizacyjne. Jednak, pytany przez dziennikarzy, jaki jest koszt imprezy powiedział, że nie wie, bo "jeszcze tego nie rozliczył".
Ludzie przyszli do "Spodka" z nadzieją na otrzymanie pieniędzy. Większość z nich nie wiedziała, że wypłatą tego typu odszkodowań zajmuje się wyłącznie Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie.
Janosz twierdził, że wypłata pieniędzy przez Fundację jest "improwizacją odszkodowań". Dlatego zapowiedział, że w imieniu ofiar wojny będzie się domagał "pełnego odszkodowania". W tym celu zapowiadał występowanie z pozwami do sądów polskich i zagranicznych.
Stowarzyszenie kierowane jest przez Mieczysława Janosza, który w latach 70. brał udział w aferze "Żelazo" (na polecenie polskiego MSW grupa kryminalistów dokonywała wtedy na Zachodzie rabunków i morderstw). Janosz nie przyznaje się do udziału w aferze, choć nie  ukrywa, że dużo o niej wie. Prowadzone na początku lat 90. postępowanie zostało umorzone przez prokuraturę z powodu przedawnienia.
Stowarzyszenie zasłynęło w 1998 r., gdy Janosz wpuścił na teren dzierżawionego przez siebie Żwirowiska w Oświęcimiu Kazimierza Świtonia, który w ramach swej akcji antysemickiej zaczął tam stawiać krzyże. W atmosferze skandalu ostatecznie zostały one wywiezione przez miejscowe władze.
nat, pap
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...