Módlmy się - Msza Żmijewskiego
Dodano:
Teatr jest świątynią – stwierdza artysta Artur Żmijewski, po czym robi dokładnie to, co zwykle się robi w świątyni: odprawia mszę.
"Msza" w inscenizacji Artura Żmijewskiego to nic innego jak tytułowy obrządek w liturgii rzymskokatolickiej. Jest to ni mniej, ni więcej, tylko dokładnie odwzorowana msza, która zostanie odprawiona 29 i 30 listopada w skali 1:1, począwszy od pozdrowienia „W imię Ojca i Syna..." aż po „Idźcie w pokoju Chrystusa”. Tym razem miejscem celebracji nie będzie jednak katolicka świątynia, lecz warszawski Teatr Dramatyczny, a zamiast kapłana prowadzącym stanie się aktor Piotr Siwkiewicz. Czy publiczność odpowie mu na koniec zwyczajowym „Bogu niech będą dzięki”? To zależy od publiczności.
– Bierzemy mszę, czyli najbardziej znany „spektakl" – oczywiście w cudzysłowie – w Polsce i przenosimy go do teatru. Robimy teatr, który jest w pewnym sensie dokumentalny – opowiada Żmijewski, jeden z najbardziej cenionych na Zachodzie polskich artystów, wychowanek słynnej „Kowalni” – pracowni rzeźby prowadzonej przez prof. Grzegorza Kowalskiego na warszawskiej ASP – oraz kurator budzącego ogromne zainteresowanie przyszłorocznego Biennale w Berlinie. Rok temu za swoje osiągnięcia został uhonorowany przez nowojorskie New Museum prestiżową nagrodą Ordoway.
O Mszy i Arturze Żmijewskim czytajcie w poniedziałkowym "Wprost"