Pilot do pasażerów: kupujecie paliwo, albo dalej nie lecimy
Samolot lecący z Amritsar w Indiach do Birmingham w środkowej Anglii, zatrzymał się w Wiedniu aby uzupełnić paliwo. Tam właśnie pilot zakomunikował osłupiałym pasażerom, że muszą wyłożyć do spółki 20 tys. funtów bo przewoźnikowi skończyły się pieniądze. Niektórzy pasażerowie na znak protestu odmówili wyjścia z samolotu, ale załoga powiedziała im, że samolot odleci do Birmingham tylko wtedy, gdy dodatkowe pieniądze się znajdą. Pasażerowie odebrali to jako żądanie okupu pod ich adresem. Interwencja austriackiej policji nie na wiele się zdała. Funkcjonariusze mogli tylko zaprowadzić pasażerów do najbliższego bankomatu. Niektórzy byli zmuszeni zapożyczyć się u współpasażerów, by wpłacić przypadającą na nich część.
Według Channel 4 podobne doświadczenie spotkało ok. 600 podróżnych czterech innych przewoźników. Jedna z maszyn ma być nadal "uziemiona" w Indiach i nie ma pewności, czy w ogóle odleci. Przewoźnik Comtel Air, który zaledwie miesiąc temu wprowadził tanie loty na trasie Birmingham-Amritsar, nie wypowiedział się w tej sprawie. Firma ma wyłączone telefony, a jej skrzynka internetowa nie przyjmuje e-maili. Brytyjski MSZ wydał oświadczenie, w którym zapewnił, że usiłuje zaradzić sytuacji, jest w kontakcie z władzami i zapewnia pasażerom opiekę konsularną.Stowarzyszenie brytyjskich touroperatorów (ABTA) przekonuje, że posiadanie biletu lotniczego nie jest ze strony linii lotniczej finansową gwarancją dostarczenia pasażerów do wyznaczonego miejsca. W razie nieprzewidzianej sytuacji pasażerowie muszą się liczyć z dodatkowym kosztem, nawet jeśli lot był rejsowy. Inaczej wygląda sytuacja w momencie, gdy bilet zakupili przez pośrednika, np. biuro podróży. Wówczas zobowiązania wobec nich ma agencja, a nie linia lotnicza - wyjaśnia ABTA.
PAP, arb