Czy minister sportu musi kopać piłkę?
Nominacja Jarosława Gowina jest szokiem przede wszystkim dla prawników. Oto ktoś spoza prawniczego środowiska będzie teraz rozdawał karty w resorcie sprawiedliwości. Do tej pory prawnicy zarządzali prawnikami: ministrami byli Zbigniew Ziobro, Zbigniew Ćwiąkalski, Andrzej Czuma czy Krzysztof Kwiatkowski. I co? I nic. Fajerwerków nie było. Teraz Donald Tusk tekę ministra sprawiedliwości powierza Jarosławowi Gowinowi, konserwatyście i żarliwemu katolikowi, moralnemu głosowi Platformy Obywatelskiej. Dlaczego? Być może po to, by Gowin przekuł swój szczery zapał do zmieniania kraju na konkretne działania, w podejmowaniu których dodatkowo pomoże mu fakt, że nie jest zakładnikiem korporacji prawniczych i nie będzie bał się wejść im w szkodę dla dobra państwa. Ma sens? Ma. I nie trzeba wcale doszukiwać się w tej nominacji makiawelicznych intencji Donalda Tuska.
Co z Muchą? Polityczni przeciwnicy i eksperci już zastanawiają się czy minister Mucha potrafi dobrze kopnąć piłkę. Do tej pory dokopali się tylko do jej niebieskiego pasa karate. Doktorat z ekonomii, kariera akademicka, doświadczenie w dziedzinie zarządzania? E tam. Ważne jest doświadczenie na boisku. Albo chociaż na bieżni. Był już jeden taki minister, który z bieżnią był za pan brat, sportowe środowisko znał i z działaczami świata sportu często biesiadował. I co? I minister skończył w areszcie – bo jak skorupka w środowisku sportowym nasiąknie, to potem często korupcją trąci. Być może więc w ocenie Donalda Tuska Joanna Mucha, która ze światem sportu niewiele ma wspólnego, będzie Jarosławem Gowinem Ministerstwa Sportu i Turystyki. Ma sens? Ma.A dlaczego Sławomir Nowak? No cóż, chociaż polityk ten nie będzie miał łatwego życia, to przecież ktoś tekę po Cezarym Grabarczyku przejąć musiał. I tyle. W wyborach personalnych dokonywanych przez Tuska staramy się odnaleźć za wszelką cenę ślady prowadzonej przez niego politycznej gry, a nie zauważamy, że Tusk w nic już grać nie musi. Żaden inny premier nie znajdował się w tak komfortowej sytuacji i nie miał takiej swobody w podejmowaniu decyzji, jaką cieszy się obecnie Tusk. Premier musi jednak pamiętać, że z wielką władzą wiąże się wielka odpowiedzialność. Dziś komentatorzy zachodzą w głowę co planuje Tusk układając polityczne klocki w swoim rządzie – czegokolwiek by jednak nie planował jedno jest pewne: jeśli polegnie, jego partia, opozycja, eksperci, a przede wszystkim obywatele nie wybaczą mu, że mogąc tak wiele zmarnował szansę na zreformowanie rozkopanej i zadłużonej Polski.