Przemyt przez polską granicę kwitnie
Papierosy Białorusini chowają zwykle w specjalne pończochy, które podwieszają w nogawkach spodni albo przyklejają do rajstop. Często chowają je też w skrytkach w swoich samochodach. "Nasza Niwa" podaje przykład studentki T. z Grodna, która studiuje w Białymstoku. Jej rodzice nie pracują, więc dziewczyna utrzymuje rodzinę, co weekend przemycając towary przez białorusko-polską granicę. Przeciętnie przewozi 6-7 kartonów papierosów. 20 minut po przekroczeniu granicy, w Kuźnicy, czekają już na nią Polacy. "Ruscy przyjechali. Wódkę, papierosy masz?" - cytuje jednego z nich "Nasza Niwa".
W Brześciu - według gazety - można usłyszeć historię o tym, jak pewna kobieta wyrzucała papierosy z okien swojego samochodu prosto do Bugu, skąd wyławiał je miejscowy odbiorca. "Polscy celnicy są dość wyrozumiali wobec Białorusinów. W Grodnie - niemal nie ma trudności. W Brześciu co jakiś czas konfiskują >towar<. Grzywna - 300 złotych. Jak mówią wtajemniczeni, tę stratę wyrówna jeden przejazd, nie jest więc bardzo bolesna" - pisze gazeta. Cytuje przy tym polskiego celnika z Kuźnicy Białostockiej: "To przecież głównie starsze kobiety. Co im będę robić awanturę, jeśli są 30 lat starsze ode mnie... Ja też jestem ze wschodu, z Bielska. A na wschodzie bieda".
Z powrotem Białorusini wiozą buty, odzież, sprzęt techniczny, żywność. "U sąsiadów wszystko jest tańsze. I ogromny wybór" - czytamy. Według gazety białoruscy celnicy są mniej wyrozumiali od polskich - otwierają każdą paczkę i walizkę. "Nie daj Boże, żeby dodatkowa para obuwia trafiła do naszego stabilnego państwa" - ironizuje Nasza Niwa".
pap