Piesiewicz usłyszał zarzuty. Stanie przed sądem?

Dodano:
Krzysztof Piesiewicz (fot. Wprost) Źródło: Wprost
Prokuratura na warszawskiej Pradze postawiła byłemu senatorowi Krzysztofowi Piesiewiczowi zarzut posiadania narkotyku i nakłaniania innych osób do jego zażycia. Grozi za to do 3 lat więzienia. Takie zarzuty prokuratorzy przedstawiali już wcześniej - we wniosku o uchylenie Piesiewiczowi immunitetu, który został jednak odrzucony przez senatorów. Do końca roku prokuratura ma zdecydować, czy skierować do sądu akt oskarżenia wobec Piesiewicza.
Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga postawiła Piesiewiczowi zarzuty. - Podejrzany nie przyznał się do zarzutów i złożył wyjaśnienia -  powiedziała Renata Mazur, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Dodała, że prawdopodobnie do końca roku zapadnie - jak się wyraziła - "decyzja końcowa" (śledztwo kończy się bądź skierowaniem do sądu aktu oskarżenia, bądź umorzeniem). Obrońca mec. Czesław Jaworski nie chciał komentować sprawy.

Senatorzy już go nie obronią

Decyzja o podjęciu śledztwa zapadła 9 listopada. Stało się to wkrótce potem, gdy z chwilą zaprzysiężenia nowo wybranych senatorów wygasł mandat Piesiewicza i co za tym idzie - immunitet (nie startował w  ostatnich wyborach). W lutym 2010 r. senatorzy nie zgodzili się na uchylenie Piesiewiczowi immunitetu, co było przyczyną umorzenia śledztwa wobec podejrzanego w marcu 2010 r. Już wtedy prokuratura zapowiadała wznowienie postępowania, gdy immunitet wygaśnie.

Prokuratura: zażywał kokainę

Prokurator prowadzący śledztwo w sprawie Piesiewicza mówił wcześniej, że  z ekspertyz wykonanych na potrzeby śledztwa wynika jednoznacznie, iż  senator zażywał kokainę.

W grudniu 2009 r. "Super Express" ujawnił film z udziałem ubranego w  sukienkę Piesiewicza, nagrany w jego mieszkaniu przez Joannę D. Film -  na którym słychać wulgarne komentarze kobiety - miał być dowodem, że  senator posiadał i zażywał narkotyki. Piesiewicz zaprzeczył, by zażywał narkotyki; twierdził, że nie była to kokaina, ale sproszkowane lekarstwa. Zarazem przyznał, że zdarzało mu się zażywać narkotyki, ale  wiele lat wcześniej. Piesiewicz zawiesił wówczas członkostwo w klubie parlamentarnym PO.

Zapłacił kilkaset tysięcy

Spotkanie Piesiewicza z Joanną D. i striptizerką Joanną S. nagrano we  wrześniu 2008 r., a potem kilka razy "odsprzedawano" politykowi kompromitujące taśmy. Według mediów, senator miał w sumie zapłacić za  nagrania ponad 550 tys. zł, m.in. w październiku 2008 r. za "odkupienie" taśm zapłacił 196 tys. zł nieustalonej do dziś kobiecie, podającej się za dziennikarkę.

Senator nie chciał wtedy ścigania szantażystów, a śledztwo w sprawie szantażu początkowo umorzono. Szantażyści nie zrezygnowali. W  2009 r. Halina S., znajoma Joanny D., zadzwoniła za jej wiedzą do  Piesiewicza, mówiąc, że "pies wygrzebał z ziemi płyty z nagraniami", na  których opakowaniu miał być numer jego komórki. Za niemal 40 tys. zł Piesiewicz "odkupił" od niej nagrania. Szantażyści ponownie zażądali jednak pieniędzy; zagrozili też upublicznieniem nagrań. Wówczas senator zawiadomił prokuraturę, która przygotowała zasadzkę. W listopadzie 2009 r. zatrzymano osoby wskazane przez Piesiewicza (nie były one wtedy aresztowane).

Szantażyści skazani nieprawomocnie

W sierpniu Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia skazał troje szantażystów senatora na kary po 1,5 roku więzienia. Zbigniew Sz. jest winny kierowania szantażem wobec senatora, a Joanna D. i Halina S. -  wykonania tego czynu - uznał sąd. Wyrok nie jest prawomocny.

zew, PAP

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...