"Po szczycie jesteśmy na nieznanym gruncie"

Dodano:
Aleksander Smolar (fot. Newspix)
- Szybkie działania są konieczne, aby rynek uwierzył, że Unia Europejska ma przyszłość, a nie tylko przeszłość. Aby rynek nie grał na upadek Unii – mówi "Wprost" prof. Aleksander Smolar, politolog, prezes Fundacji Batorego.
Szczyt w Brukseli nie oznacza rozpadu Unii - podkreśla Smolar w rozmowie z Tomaszem Machałą. - Nie wiemy jeszcze, czy gorzka mikstura środków dyscyplinujących państwa członkowskie, zaakceptowana w Brukseli przez zdecydowaną większość państw Unii, wystarczy - przyznaje. - No i mamy dalszy etap rozchodzenia się Wspólnoty z Wielką Brytanią - dodaje prezes Fundacji Batorego. Jego zdaniem kraje wahające się - Szwecja, Węgry, Czechy - podpiszą zapowiedzianą w Brukseli umowę.

Przed szczytem kanclerz Angela Merkel chciała zmian w traktacie lizbońskim. David Cameron zablokował ten pomysł. - Plan kanclerz Merkel, która chciała uratować jedność Unii, od początku był nierealistyczny. Ale to ona jest prawdziwym zwycięzcą szczytu - twierdzi Smolar. - Pójście drogą traktatową oznaczałoby długi okres ratyfikacji. Rzecz niebezpieczna, gdy trzeba działać natychmiast. Można sobie wyobrazić reakcję rynków na tę zwłokę - komentuje rozmówca "Wprost".

Aleksander Smolar przyznaje, że nie ma żadnych gwarancji, że rynki finansowe uwierzą w intencje przywódców Unii. - Dla wielu krajów (przyjęcie rozwiązań zaproponowanych na szczycie - red.) będzie to oznaczać wzrost bezrobocia, ograniczenie dochodów, spadek dynamiki gospodarczej. To może uruchomić recesyjny proces, który będzie trudny do opanowania, z konsekwencjami politycznymi i społecznymi. Jesteśmy na nieznanym gruncie i jest dużo niepewności - mówi "Wprost" Smolar.

Dlaczego premier Wielkiej Brytanii musiał się wyłamać i zablokować zmiany w traktacie? Na ile państwa Unii są skłonne ciąć zadłużenie? Czy Polska w Brukseli oddała suwerenność? Czy Unia jest zdolna do działania? Rozmowa Tomasza Machały z Aleksandrem Smolarem w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost".

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...