Wyrok na psy - Rostowski odsłonił twarz

Dodano:
Podpisując zarządzenie w sprawie "eutanazji" psów-celników, Jacek Rostowski pokazał dwie twarze - własną oraz rządu Tuska.
Uśpienie - taki los czeka psy Służby Celnej, które zostaną zwolnione z pełnienia obowiązków, a których nikt nie będzie chciał przygarnąć. Wszystko za sprawą Jacka Rostowskiego, który 23 listopada podpisał odpowiednie rozporządzenie. Zaprotestowali celnicy i podatnicy, wzburzyły się media.

Resort finansów broni się, ale głupio. Ministerstwo odwołuje się bowiem do... tekstu rozporządzenia. A z niego niezbicie wynika, że gdy "zaprzestaje się wykorzystania psa służbowego w służbie" "można" go: 1) oddać, 2) sprzedać, 3) "przekazać do punktu weterynaryjnego w celu dokonania eutanazji". Według resortu, chodzi tak naprawdę tylko o zwierzęta "chore i cierpiące", bo tak stanowi ustawa o ochronie zwierząt. Otóż nie!

Celnicy mówią, że zarządzenie ma charakter polecenia służbowego. Muszą je wykonać. W niedalekiej przyszłości Służba Celna zrezygnuje z pewnej ilości psów. Nie wszystkie znajdą dom. Nie wszystkich dotychczasowych opiekunów stać, by prywatnie żywić czworonoga i zapewniać mu opiekę lekarską (im pies starszy, tym koszt takiej opieki jest wyższy). Rostowski postanowił, że psa będzie można zwolnić ze służby z 10 powodów. Są wśród nich m.in. starość, utrata węchu, choroba skóry. Te stany (nie odważę się nazwać starości "przypadłością") nie eliminują zwierząt z puli istot żywych i czujących. Ale mogą skutecznie przeciwdziałać ich szansom adopcyjnym. Analiza tekstu dokumentu przygotowanego przez resort Rostowskiego oraz znajomość realiów każą się spodziewać, że niedługo dyrektor Izby Celnej będzie musiał udać się "do punktu weterynaryjnego w celu dokonania eutanazji" psa-celnika.

Resort się broni: weterynarz decyduje, a zdrowego psa uśpić (czyli zabić, urzędnicy!) nie można. Otóż można. Bo co się stanie, jeśli weterynarz orzeknie "zdrowy"? Przecież celnicza Komisja Doboru Psa Służbowego wcześniej musiała stwierdzić, że pies nie nadaje się do służby, do celników pies więc nie wróci. Gdyby mógł, nie byłoby afery. Skoro był na śmiertelny zastrzyk zaprowadzony, znaczy nikt go nie chciał. Co się stanie z tym psem? Tego już Rostowski nie wyjaśnił. Logika wskazywałaby, że taki pies powinien trafić do schroniska. Ale jeśli nie znajdzie się w nim dla niego miejsce, zostanie - już jako pies bezpański - zabity w majestacie prawa. O co zakład, że tak właśnie będzie? Sceptykom podpowiem hasła do wpisania w Google: schronisko, Józefów, 600 psów do uśpienia. Albo: masowe usypianie psów, proces. Na nadmiar schronisk w Polsce nie cierpimy (warunki jakie mają tam zwierzęta to temat na osobny tekst). Ile takich placówek jest w gminach, w których są punkty celne? No właśnie.

Co uważniejsi czytelnicy na pewno zauważyli, że oburzając się na decyzję ministra finansów z rozmysłem piszę o "psach-celnikach" a nie "psach celników". Różnica jest zasadnicza - rozporządzenie Jacka Rostowskiego dotyczy funkcjonariuszy państwa. Istot służących bezpieczeństwu i dobru obywateli Polski. W nagrodę za dzielną służbę minister de facto wysyła część tych psów na śmierć, eufemistycznie nazwaną "eutanazją". Do głowy Rostowskiemu nie przyszło, by utworzyć fundusz emerytalny dla tych zwierząt. By lata pracy dla Polski odpłacić im budą, michą i okresowym badaniem. Koszt? Niezauważalny nawet w budżecie celników, o całym państwie nawet nie wspominając.

Teraz przyjdzie ministrowi zapłacić inny rachunek. W całą Polskę poszła informacja, jak TO państwo kierowane przez TEN rząd traktuje tych, którzy mu służą. Dziś z pogardą odnosi się do czworonogów. Ale już za chwilę w życie wejdzie kwotowa waloryzacja emerytur. Uważajcie, seniorzy, żeby was nie potraktowano jak psów-celników: z tym samym brakiem szacunku dla waszych przeszłych zasług.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...