Białoruski opozycjonista zatrzymany na Okęciu
Zatrzymanie to pomyłka?
Na Okęciu jest już wiceminister spraw zagranicznych Krzysztof Stanowski, który próbuje doprowadzić do uwolnienia Alesia Michalewicza - poinformował rzecznik resortu Marcin Bosacki. Według MSZ zatrzymanie białoruskiego opozycjonisty to pomyłka.
- Według naszej najlepszej wiedzy jest to pomyłka prokuratury, która uwierzyła w list gończy wydany przez władze białoruskie - powiedział Bosacki. - Wiceminister spraw zagranicznych Krzysztof Stanowski w tej chwili jest już na Okęciu i próbuje doprowadzić do jak najszybszego uwolnienia pana Alesia Michalewicza - dodał. Pytany o powodzenie tej misji, rzecznik resortu odparł: - MSZ nie może niczego kazać Straży Granicznej ani prokuraturze. Natomiast uruchomiliśmy wszelkie możliwe procedury między instytucjami państwowymi, aby pana Michalewicza jak najszybciej wypuszczono.
- Mówienie w tej chwili o "pomyłce prokuratury" w sprawie Alesia Michalewicza jest zupełnie nieuzasadnione - tak rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk komentuje słowa rzecznika MSZ Marcina Bosackiego. - Polska prokuratura nie prowadzi żadnego postępowania w tej sprawie i nie dysponuje żadnymi materiałami - powiedział Martyniuk.
Poszukiwany przez Interpol
- Aleś Michalewicz był poszukiwany na wniosek Białorusi przez Interpol - poinformował rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Sokołowski. Rzecznik polskiej policji powiedział, że białoruski opozycjonista był poszukiwany przez białoruskie organa ścigania za uszkodzenie mienia i udział w zamieszkach. - Ta informacja została przekazana do Biura Międzynarodowej Współpracy Komendy Głównej Policji. Biuro było zobowiązane do wprowadzenia takich informacji do bazy danych. Uczyniono to w kwietniu 2011 roku" - wyjaśnił Sokołowski. - Oznacza to, że mężczyzna był poszukiwany na terenie krajów współpracujących w ramach Interpolu - dodał.
"Zatrzymano mnie jak Bialackiego"
- Najpewniej zatrzymano mnie na podstawie tego samego porozumienia, na mocy którego ujawniono konta Alesia Bialackiego - powiedział opozycyjnemu portalowi Karta'97 białoruski opozycjonista Aleś Michalewicz, zatrzymany na lotnisku Okęcie. - Jeśli pierwszy przypadek niczego ich nie nauczył, to trudno - oświadczył Michalewicz, nawiązując do sprawy innego opozycjonisty Alesia Bialackiego, którego władze białoruskie aresztowały, gdy Polska i Litwa udostępniły służbom białoruskim dane bankowe Bialackiego w ramach mechanizmu pomocy prawnej.
Michalewicz, jak pisze Karta'97, prognozuje, że może zostać aresztowany. - Po więzieniach KGB i MSW Białorusi polskie więzienie nie wygląda tak strasznie. Już mnie chcieli wsadzić do celi, ale nalegałem, żeby nie, bo jeszcze nie ma oficjalnego nakazu aresztowania - powiedział Michalewicz. Radiu Swaboda opozycjonista wyjaśnił, że zatrzymano go, gdy przechodził kontrolę graniczną. - Powiedzieli mi, że szuka mnie komendant główny polskiej policji. Nie powiedziano mi, w jakiej sprawie mnie zatrzymano, bo służba graniczna nie ma takich informacji - dodał.
Czeski dokument uchodźczy?
Aleś Michalewicz, który stawił się do kontroli granicznej na wylot do Londynu, legitymował się czeskim dokumentem uchodźczym; podróżny widniał w systemach jako osoba poszukiwana w celu doprowadzenia do prokuratury - poinformowała Straż Graniczna. - Mężczyzna pozostaje w dyspozycji Straży Granicznej celem wyjaśnienia sprawy i podjęcia dalszych działań - powiedziała w poniedziałek rzeczniczka komendanta nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej Agnieszka Golias. - Zgodnie z procedurami wobec osoby zastrzeżonej w systemach teleinformatycznych - po ustaleniu jej tożsamości i potwierdzeniu informacji zawartej w systemie - wykonywane są czynności zgodne z treścią zastrzeżenia - wyjaśniła Golias.
PAP dowiedziała się w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie, że czeka ona na potwierdzenia pisemne w sprawie Michalewicza.Aleś Michalewicz był kandydatem w wyborach prezydenckich na Białorusi. Po wyborach przebywał w więzieniu białoruskim. Jako pierwszy o zatrzymaniu napisał portal Kresy24.pl.
pap, ps