"Jaruzelski chciał ratować kraj"

Dodano:
Andrzej Garlicki broni (fot. Forum)
- Groźba interwencji ZSRR w Polsce była realna - mówi w rozmowie z Wprost.pl profesor Andrzej Garlicki. Jego zdaniem, wprowadzając stan wojenny gen. Wojciech Jaruzelski chciał ratować kraj. W wolnej Polsce Jaruzelski powinien zostać postawiony przed sądem lub Trybunałem Stanu - przekonuje historyk.
Natalia Fabianowska, Wprost.pl: Czy stan wojenny był koniecznością? Istniała alternatywa?

Prof. Andrzej Garlicki, historyk: Nie możemy jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, dopóki nie poznamy treści wszystkich dokumentów dotyczących okoliczności wprowadzenia stanu wojennego. Wszystko zależy od tego, czy w 1981 roku ZSRR faktycznie interweniowałoby w Polsce. Jeśli wykluczymy możliwość interwencji zbrojnej, to możemy rozpatrywać inne scenariusze, ale ci, którzy wprowadzali stan wojenny musieli się liczyć z interwencją Moskwy. A ona byłaby fatalna w skutkach.

Groźba interwencji była realna?

Uważam, że tak. Przede wszystkim dlatego, że Moskwa, zgadzając się na przemiany demokratyczne w Polsce, musiałaby zrezygnować ze strefy wpływów w NRD. Przecież wyjście Polski z Układu Warszawskiego oznaczało by odcięcie Związku Radzieckiego od NRD. Na początku lat 80. ZSRR nie rozpadało się i nie musiało dobrowolnie rezygnować z zagarniętych po drugiej wojnie terenów.

Generał Jaruzelski bał się moskiewskiej interwencji?

To nie jest kwestia strachu. Przywódca musi analizować przesłanki i wyciągać wnioski. Nie może ulegać emocjom, a potem powiedzieć: przepraszam, pomyliłem się. Zła, emocjonalna decyzja może przynieść katastrofalne skutki, tak, jak katastrofą zakończyło się Powstanie Warszawskie. Dlaczego? Ponieważ jego dowódcy źle ocenili sytuację.

To znaczy, że generał Jaruzelski chciał ratować Polskę?

Bez wątpienia, on chciał chronić kraj. Jaruzelski wiedział, że Moskwa sama mogłaby sprowokować pewną anarchię w Polsce, by potem uzasadnić nią interwencję zbrojną. Rolą historyków, oczywiście, jest ocenienie Jaruzelskiego oraz tego, na ile się mylił.

Załóżmy, że w Polsce nie mielibyśmy stanu wojennego. Czy do obrad przy Okrągłym Stole doszłoby wcześniej, a żelazna kurtyna szybciej by opadła?

Do Okrągłego Stołu mogło dojść dopiero za Gorbaczowa. Wtedy dopiero wytworzył się w ZSRR odpowiedni klimat, niemożliwy do uzyskania np. za Breżniewa. Proszę zauważyć, że w 1968 roku była interwencja w Czechosłowacji, która przecież leżała na peryferiach ZSRR i jej utrata nie pociągałaby za sobą poważniejszych strat. Jak w takiej sytuacji można sobie wyobrazić Okrągły Stół w Polsce? Zmiana nastawienia władzy była możliwa dopiero wtedy, gdy i w Moskwie, i w Warszawie uświadomiono sobie, że nie ma innej drogi rozwiązania kryzysu, niż rozmowy z demokratyczną opozycją. A stan wojenny uspokoił sytuację tylko na chwilę, nie rozwiązał podstawowych problemów politycznych, bo nie mógł.

Jaka byłaby reakcja Zachodu, gdyby jednak do Polski wkroczyły wojska Układu Warszawskiego?

Zachód użyłby bardzo ostrych słów potępienia. Wcześniej potępił już tłumienie powstania na Węgrzech w 1956 roku oraz interwencję w Czechosłowacji z 1968 roku. I na słowach by się skończyło.

To znaczy, że "sprawa polska" nie wywołałaby III wojny światowej?

Oczywiście, że nie. Zachód respektował podział wpływów w Europie i wydarzenia na wschód od rzeki Łaby uznawał za wewnętrzną sprawę ZSRR.

III RP powinna rozliczyć się z przeszłością i postawić generała Jaruzelskiego przed sądem?

Jaruzelski powinien zostać osądzony albo przez sąd, albo przez Trybunał Stanu, ale ten wariant został odrzucony przez polski parlament. Natomiast czy zostałby uznany za winnego i skazany? Tego nie wiem.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...