"To początek oporu wobec totalnej manipulacji"
Czytaj więcej na Wprost.pl:
Kaczyński: Sikorski oddał hołd Niemcom. Potrzebujemy prawdziwie polskiego rządu
Mariusz Kamiński uznał marsz za sukces, podkreślając wysoką frekwencję oraz brak incydentów. - Miałem wrażenie, że idę w tłumie rzędu dziesięciu tysięcy, co jak na dzień roboczy i godziny popołudniowe było bardzo dużą demonstracją. Nie było żadnych incydentów, choć wielu wieszczyło, że nie wiadomo, co będzie się dziś działo - mówił w TVN24. Dodał, że organizator pochodu był poważny, a ulicami Warszawy przeszlo "poważni ludzie, zatroskani obywatele".
"Kupczy się naszą niepodległością"
Podczas marszu Jarosław Kaczyński protestował przeciwko zapisywaniu Polski do tzw. paktu fiskalnego (co zapowiedział - bez konsultacji w parlamencie - premier Donald Tusk) oraz przeciw tezom zawartym przez szefa MSZ w jego berlińskim wystąpieniu z 28 listopada. - Tylko ci najbardziej pozbawieni rozumu, żeby tego inaczej nie określić, mogą uwierzyć w to, że inni, ci silniejsi od nas, będą o nasze interesy dbali - mówił Kaczyński.
- 13 grudnia walczyli Polacy o wolność, suwerenność. Tak samo dziś, w innych warunkach, znowu musimy mówić o tym, że nasza suwerenność jest zagrożona. Kuluarowo w gabinetach Berlina, Brukseli i Warszawy kupczy się naszą niepodległością - ocenił z kolei Mariusz Kamiński.
Mężydło: 13 grudnia nie powinniśmy demonstrować
Odnosząc się do marszu, polityk PO Antoni Mężydło stwierdził, że 13 grudnia został wykorzystany do "wewnętrznej walk po prawej stronie stronie sceny politycznej" między PiS a Solidarną Polską. - W taką rocznicę powinniśmy czcić ofiary stanu wojennego i tym się zajmować, nie demonstrować i porównywać obecny rząd do tamtego, co jest zupełnie nieuprawnione - powiedział Mężydło. Jego zdaniem obawy wobec utraty części suwerenności na rzecz Brukseli, wyrażane przez PiS, to "strachy na Lachy".
zew, TVN24, PAP