Sikorski znalazł w Rosji społeczeństwo obywatelskie
"Popierajcie nas moralnie, nie mieszajcie się w nasze sprawy"
Ekonomista podkreślił, że w czasie spotkania poruszano też kwestię tego, jak na wydarzenia w Rosji powinna reagować Europa. - Myślę, że jest to sprawa Rosji, przy całym szacunku dla wysiłków Zachodu. Nie we wszystkich warstwach społeczeństwa wysiłki te wywołują sympatię. Wielu uważa, że im aktywniejszy jest Zachód, tym w większym stopniu oznacza to, że chodzi o ingerencję w rosyjskie sprawy - oświadczył. Dodał, że "partii Jedna Rosja nie lubi się nie dlatego, że dąży ona do konfrontacji z Zachodem, lecz dlatego, że uchwala prawa i podejmuje działania sprzeczne z interesami obywateli". - Pewne poparcie, zwłaszcza moralne, ze strony instytucji europejskich jest pożądane, jednak trzeba zachować umiar - zaznaczył. - Jeśli podejmuje się uchwałę mówiącą, że wybory nie były w pełni uczciwe, to jest to w porządku. Jeśli jednak zaczyna się mówić, że rosyjskich deputowanych nie należy wpuszczać na posiedzenia Parlamentu Europejskiego i zapraszać do Brukseli, to nie jest to słuszne. Dlatego że wśród deputowanych jest wielu godnych ludzi, którzy podczas tej kampanii uczynili bardzo dużo, aby pokazać prawdziwe oblicze Jednej Rosji - wyjaśnił swój punkt widzenia ekonomista.
"Rosjanie zajmą się Rosją"
Z kolei Orłow powiedział, że rozmowa z Sikorskim była bardzo szczera. - Zaznaczyłem, że problemy demokracji i praw człowieka w Rosji, przyszłości kraju, to sfera naszej odpowiedzialności; odpowiedzialności rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego - podkreślił przedstawiciel Memoriału, organizacji pozarządowej broniącej praw człowieka i dokumentującej stalinowskie zbrodnie. - Uważam jednak, że obecnie potrzebujemy pomocy od Europy Zachodniej. Mamy prawo mieć nadzieję na określone - nawet ostre - posunięcia ze strony zachodnich partnerów Rosji z powodu masowych naruszeń podczas niedawnych wyborów - dodał. Jego zdaniem "należy rozważyć, czy w ogóle możliwe jest współdziałanie różnych europejskich struktur, Parlamentu Europejskiego, narodowych parlamentów państw Rady Europy z nowym, absolutnie pozbawionym legitymacji parlamentem Rosji".
Natomiast Szybanowa zauważyła, że "to miłe, iż sąsiedzi Rosji interesują się rosyjską polityką i reagują na to, co się dzieje". - Przedstawiliśmy nasze oceny, zwłaszcza dotyczące wyborów i wystąpień obywateli w obronie uczciwych wyborów - poinformowała szefowa Gołosu, organizacji pozarządowej zajmującej się monitorowaniem wyborów w Rosji. W jej opinii "bardzo pożyteczne byłyby wypowiedzi zachodnich polityków w obronie narodowych obserwatorów wyborów i wspieranie takich organizacji, jak Gołos". - Chodzi o to, że wewnątrz Rosji trwa ostra agresja przeciwko narodowym obserwatorom. Tłumaczenie przez Zachód, w tym zwłaszcza przez Polskę, że kontrola obywatelska opiera się właśnie na takich społecznych obserwatorach, byłoby cenne - wskazała Szybanowa.
"Demokrację zbudujemy sami"
Miłow przestrzegł z kolei przed ingerowaniem w sprawy Rosji. - Na placu Bołotnym od wielu ludzi słyszałem, że nie podobało im się oświadczenie sekretarz stanu USA Hillary Clinton na temat naszych wyborów. Dlatego że są to nasze wybory. I - mówiąc brutalnie - poradzimy sobie z tym wszystkim. Takie jest moje stanowisko. Przekazałem je panu ministrowi - podkreślił. - Wydaje mi się, że usłyszał, iż Rosję krajem demokratycznym uczynią sami Rosjanie. To jest nasze zadanie. Pracujemy nad tym. Jesteśmy wdzięczni Zachodowi za to, że uważnie się przygląda temu, co się u nas dzieje. Wiemy, że mamy tam sympatyków. Sprawa bezpośredniej presji na Rosję, ingerencji w nasze sprawy, to bardzo delikatny i poważny problem - dodał ekonomista. Miłow mówił też, że nie podziela "prostolinijnego stanowiska obrońców praw człowieka, którzy nawołują do - bez mała - wypowiedzenia wojny Władimirowi Putinowi". - Jest to niesłuszne - ocenił.
PAP, arb