Prezydent Niemiec nie chce podać się do dymisji
Prokuratura w Hanowerze poinformowała, że nie zamierza wszczynać śledztwa w sprawie prywatnego kredytu zaciągniętego przez prezydenta, ponieważ nie natrafiła w tej sprawie na żaden ślad przestępstwa.
W 2008 roku Wulff, który był wtedy premierem landu Dolna Saksonia, pożyczył od żony przedsiębiorcy Egona Geerkensa 500 tys. euro na zakup domu. Gdy w lutym 2010 roku frakcja Zielonych w parlamencie Dolnej Saksonii zapytała, czy wiążą go jakieś interesy z Geerkensem, Wulff nie wspomniał o korzystnym kredycie. Po ujawnieniu informacji o kredycie przez dziennik "Bild" niemiecka opozycja zarzuciła Wulffowi, że wprowadził parlamentarzystów w błąd, zatajając sprawę pożyczki.
Prezydent wyraził ubolewanie z powodu "mylnego wrażenia", jakie mogło wywołać jego zachowanie. Przyznał, że powinien był wspomnieć o kredycie. Udostępnił również do wglądu dokumenty dotyczące pożyczki od Edith Geerkens.
Opozycyjni socjaldemokraci zażądali od Wulffa wyjaśnień dotyczących jego powiązań z zamożnymi biznesmenami. Zdaniem sekretarz generalnej SPD Andrei Nahles to, że Wulff jako premier Dolnej Saksonii niemal każdego roku dawał się zapraszać na wakacje do zaprzyjaźnionych biznesmenów, świadczy o "zdumiewającym pojmowaniu swego urzędu"; z opublikowanych ostatnio informacji na temat urlopów Wulffa wynika, że w latach 2003-2010 sześć razy spędzał wakacje w posiadłościach przyjaciół.
zew, PAP