Prezydent Serbii na pasterce w Kosowie. Musiała pomóc policja
"On nie uznaje nas, my - jego"
W miasteczku Deczani nieopodal monastyru demonstrowało przeciwko wizycie prezydenta Serbii około 200 kosowskich Albańczyków. Wznosili okrzyki: "On nie uznaje nas, a my nie uznajemy jego", "Jesteśmy przeciwko wizycie serbskiego prezydenta, ponieważ jego kraj nie uznał dotąd niepodległości Kosowa".
Prezydent Serbii i grupa jego współpracowników przybyli do Kosowa, aby uczestniczyć w liturgii z okazji rozpoczynających się świąt prawosławnego Bożego Narodzenia, których wigilia przypada w tym roku według kalendarza juliańskiego 6 stycznia.
Grób króla
Klasztor Visoki Deczani z pierwszej połowy XIV wieku znajduje się o kilkanaście kilometrów od miasta Peć i jest jednym z historycznych sanktuariów, najbardziej czczonych przez serbskich wyznawców prawosławia. Ten romańsko-bizantyński zespół architektury sakralnej, w którym jest pochowany jego założyciel, król serbski, św. Stefan Deczanski, został wpisany przez UNESCO za listę światowego dziedzictwa kulturalnego.
Kosowscy Albańczycy, którzy stanowią zdecydowaną większość ludności dwumilionowego Kosowa, byłej serbskiej prowincji, zadeklarowali w 2008 roku niepodległość. Serbia jej nie uznała, podobnie jak nie uznała jej serbska mniejszość zamieszkująca głównie na północy Kosowa. Od ubiegłego roku utrzymuje się napięcie między kosowskimi Albańczykami, a kosowskimi Serbami, którzy nie chcą uznać obecności kosowskich funkcjonariuszy na punktach granicznych z Serbią.
Tadić: pragnę historycznego porozumienia
Prezydent Tadić w wywiadzie dla serbskiego dziennika "Novosti" zadeklarował, że Belgrad pragnie rozwiązać konflikt między Serbami i kosowskimi Albańczykami przez zawarcie z nimi "historycznego porozumienia". - Z okazji prawosławnych świąt Bożego Narodzenia zwracamy się z przesłaniem pokoju do wszystkich, nie tylko do Serbów, lecz również do Albańczyków i wszystkich, którzy żyją w Kosowie - powiedział Tadić.
zew, PAP