"Brak ulg i masa idiotycznych przepisów blokują sponsoring kultury"
Kultura korporacyjna zabija potrzebę dzielenia się
Dyrektor naczelny Teatru Wielkiego-Opery Narodowej Waldemar Dąbrowski ocenił, że dwadzieścia minionych lat to dla Polski czas uprzywilejowany, który pozwala nam skrócić dystans cywilizacyjny do wiodących krajów Europy i świata. - To czas dobry także dla polskiej kultury, w którym ukształtowała się - na zupełnie różnych zasadach, w różnych okresach - relacja kultura-biznes - podsumował. Dąbrowski zwrócił uwagę, że w latach 90. Polacy mieli do czynienia z sytuacją wzrastania sektora prywatnego gospodarki. - Wybitni przedstawiciele biznesu tworzyli niezwykłe czasami konstrukcje gospodarcze. Sprawiały one jednak, że mieli oni poczucie satysfakcji i radości. Z potrzeby dzielenia się tym urodziła się istota finansowania kultury polskiej. To były decyzje człowieka, który awansował materialnie, ale który miał potrzebę podzielenia się tym z innymi, bardzo często w sferze kultury. To niestety się skończyło kiedy firmy zyskały to, co nazywa się kulturą korporacyjną. Kiedy na czele działów marketingu, PR-u stanęli młodzi oficerowie, wykształceni według wzorców zachodnich, a którzy z dokładnością suwmiarki zaczęli odmierzać odległość do klienta, od logo do rynku - mówił Dąbrowski. Jego zdaniem, "pozyskanie miliona złotych w lat 90. było łatwe w porównaniu z pozyskaniem tej kwoty dzisiaj". - Uważam, że miara udziału sektora prywatnego w finansowaniu kultury jest miarą dojrzałości demokracji - podkreślił.
"Kultura jest zbyt mało przewidywalna by ją finansować"
Dyrektor Muzeum Historii Żydów Polskich Agnieszka Rudzińska oceniła, że kultura jest dla biznesu zazwyczaj przedsięwzięciem zbyt niestandardowym, trudnym, mało sformalizowanym i mało przewidywalnym, aby je finansować. Co nie oznacza, że - jak zaakcentowała - pozyskanie sponsora jest niemożliwe. - Trzeba trafić na wizjonera. Jeżeli trafi się na człowieka, który ma w sobie determinację pokonywania przeszkód, to się jednak udaje. Nam - Muzeum Historii Żydów Polskich przecież się udało. Myślę o gronie ludzi, którzy doprowadzili do tego, że gmach muzeum już stoi. Rezultat tych wysiłków jest zachwycający, a to przecież na razie tylko skorupa muzeum, w które dopiero zostanie tchnięty duch - opowiadała. Rudzińska zwróciła też uwagę, że Muzeum Historii Żydów Polskich jest niestandardowym, ale modelowym przykładem partnerstwa publiczno-prywatnego między Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego, m.st. Warszawa oraz Stowarzyszeniem Żydowski Instytut Historyczny. Partnerzy publiczni pokrywają koszty związane z budynkiem oraz jego wyposażeniem. Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny jest partnerem odpowiedzialnym za pozyskiwanie dotacji na wystawę główną oraz na inne programy realizowane na rzecz muzeum od osób indywidualnych, fundacji, korporacji, zagranicznych rządów, oraz – w ramach tzw. grantów celowych – także od polskiego rządu i samorządu.
"Jest masa idiotycznych przepisów, nie ma ulg"
Zdaniem prezydent PKPP Lewiatan Henryki Bochniarz, Polska jest na dobrej ścieżce jeśli chodzi o sponsorowanie kultury. - Pamiętajmy, że nasz kapitalizm jest bardzo młody, trudno oczekiwać, żeby on funkcjonował tak jak w innych krajach, zwłaszcza, że praktycznie nie ma żadnych zachęt do tego - nie ma ulg podatkowych, jest masa idiotycznych przepisów - oceniła.
ja, PAP