Miron
Dodano:
Literackie wydarzenie! Wreszcie ukazuje się „Tajny dziennik” Mirona Białoszewskiego. Dostajemy mapę jego świata, po którym nieustająco krążył, od człowieka do człowieka, skrupulatnie opisując też siebie.
Białoszewski słabo poddawał się uogólnieniom. Jego żywiołem był konkret. Tak też – bardzo konkretnie – pisał o własnej śmierci. W 1983 r. ostatnie tygodnie swojego życia spędzał w szpitalu kardiologicznym w warszawskim Aninie. W pełni świadomy tego, że trzeci z kolei zawał bez wątpienia go zabije. 5 marca pisał w jednym z listów do Eumenid („Pań Profesor Eumenid" – Marii Janion, Marii Żmigrodzkiej i Małgorzaty Baranowskiej): „20 lat temu z Adamem (wkrótce samobójcą) poszedłem na film do Sali Kongresowej. Tam się oddawało palta do szatni. Dostałem numerek, spojrzałem: 1983. Nic nie mówiąc, pomyślałem – w tym roku mogę umrzeć, to niby daleko, może szkoda, ale…
W lutym obecnego nam 1983 roku zacząłem o tym mówić, coś mnie zaniepokoiło. Może przesada – zawał jako przymiarka. Ale coś w tym jest. Zresztą rok ma daleko do końca. Z pewnych przywidzeń i snów czuję dla siebie niebezpieczność końca maja, zwłaszcza niedzieli". 9 marca dodał: „Zwalniam się, zwalniam – do zawieszenia w niewiadomym".
W nocy z 17 na 18 czerwca zmarł nagle w mieszkaniu swojej przyjaciółki, niewidomej poetki Jadwigi Stańczakowej, przy ulicy Hożej w Warszawie. W chwili śmierci – na którą zgodził się i którą przyjął jako coś oczywistego, niegroźnego, bliskiego – miał blisko 61 lat. Niewykluczone, że był najwybitniejszym polskim pisarzem po II wojnie światowej, choć znalazłoby się jeszcze paru kandydatów. Z pewnością był najbardziej oryginalnym.
W lutym obecnego nam 1983 roku zacząłem o tym mówić, coś mnie zaniepokoiło. Może przesada – zawał jako przymiarka. Ale coś w tym jest. Zresztą rok ma daleko do końca. Z pewnych przywidzeń i snów czuję dla siebie niebezpieczność końca maja, zwłaszcza niedzieli". 9 marca dodał: „Zwalniam się, zwalniam – do zawieszenia w niewiadomym".
W nocy z 17 na 18 czerwca zmarł nagle w mieszkaniu swojej przyjaciółki, niewidomej poetki Jadwigi Stańczakowej, przy ulicy Hożej w Warszawie. W chwili śmierci – na którą zgodził się i którą przyjął jako coś oczywistego, niegroźnego, bliskiego – miał blisko 61 lat. Niewykluczone, że był najwybitniejszym polskim pisarzem po II wojnie światowej, choć znalazłoby się jeszcze paru kandydatów. Z pewnością był najbardziej oryginalnym.
O Mironie Białoszewskim przeczytacie w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".