Syria: krwawe walki wokół stolicy. Armia buntowników rośnie w siłę
Szczególnie zacięte walki toczą się między regularną armią a dezerterami w Guta, ok. 10 km od Damaszku. Jeden z dowódców Wolnej Armii Syryjskiej relacjonował, że walki zbliżają się do stolicy. Jego zdaniem, coraz więcej żołnierzy przechodzi na stronę przeciwników reżimu, a 28 stycznia w mieście Rastan dezercji dopuściło się 50 żołnierzy, w tym oficerowie, z których większość dołączyła do WAS. Liczebność Wolnej Armii Syryjskiej szacuje się na ok. 40 tys. ludzi.
O świcie do Guta wjechały autobusy i transportery opancerzone z ok. 2 tys. wojskowych, a także co najmniej 50 czołgów. - To wojna miejska. Na ulicach leżą ciała - powiedział jeden z bojowników w innej miejscowości na przedmieściach Damaszku, Kfar Batna. W ciągu ostatnich 24 godzin reżim rozpoczął "bezprecedensową ofensywę z użyciem ciężkiej artylerii" przeciwko ośrodkom oporu w okolicach Damaszku, a także w Hamie - twierdzi dowódca WAS.
Od 24 stycznia w Syrii zginęło co najmniej 230 osób, w tym blisko 150 cywilów - wynika z szacunków agencji AFP. To właśnie nasilenie przemocy doprowadziło do podjęcia w sobotę decyzji o zawieszeniu misji obserwacyjnej Ligi Arabskiej w Syrii. 5 lutego mają się zebrać arabscy szefowie dyplomacji, aby zdecydować, czy ostatecznie zakończyć misję w Syrii i wycofać stamtąd obserwatorów. Do tego czasu obserwatorzy mają pozostać w Damaszku. Władze syryjskie wyraziły zaskoczenie decyzją o zawieszeniu misji i oświadczyły, że posunięcie to ma na celu wywarcie wpływu na Radę Bezpieczeństwa ONZ i uprawdopodobnienie zagranicznej interwencji w Syrii.
29 stycznia do Nowego Jorku udał się szef Ligi Arabskiej Nabil el-Arabi, który na forum Rady Bezpieczeństwa ma poruszyć temat przemocy w Syrii i zabiegać o poparcie dla planu odsunięcia od władzy prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Przedstawiony przez Ligę plan zakończenia konfliktu w Syrii napotyka jednak opór Rosji i Chin, dwóch stałych członków Rady Bezpieczeństwa, dysponujących prawem weta. Arabi wyraził nadzieję, że Moskwa i Pekin zmienią stanowisko, ponieważ z tymi krajami "są prowadzone rozmowy".
PAP, arb