Molly Malone straszy
Dodano:
Milion Irlandczyków - wskutek błędu Komisji Europejskiej - zadecyduje o przyszłości Europy - polskiej (i nie tylko) akcesji, instytucjach, podziale władzy i dotacji.
Molly Malone to najsłynniejsza postać z irlandzkich ballad. Podobno duch tej sprzedawczyni ryb wciąż straszy na ulicach stolicy Irlandii. Molly z pomnika na głównej ulicy Dublina patrzy w stronę plakatu, na którym napisano "nie dla Nicei".
-Oni chcą rozszerzenia unii - przyznaje niechętnie Kaj Małachowski, polski student, syn Aleksandra Małachowskiego, posła UP, zaproszony ostatnio do Irlandii przez członków ruchu "Nie dla Nicei". Małachowski junior, który miałby wraz z grupą innych młodych ludzi z Europy Środkowej obrzydzać tamtejszej opinii publicznej ideę rozszerzenia wspólnoty, porównuje sobotnie irlandzkie referendum w sprawie nicejskiego traktatu do zestawu hamburger plus frytki. - Nie można mówić, że jeśli ktoś nie chce frytek, to znaczy, że nie lubi hamburgerów - twierdzi Kaj.
Bardziej sceptyczni są politycy. "Rozszerzenie może się opóźnić aż do roku 2008" - uważa Lykke Friis, duńska ekspertka do spraw europejskich. Jej zdaniem, "niektóre kraje, korzystając z wygodnego irlandzkiego pretekstu, mogą chcieć przeprowadzić dyskusję nad nową polityką rolną i budżetem bez udziału nowych członków". - Na razie proces rozszerzenia jest bardzo dynamiczny , a jego przeciwnicy raczej milczą - mówi "Wprost" Eneko Landaburu, szef dyrekcji ds. rozszerzenia w Komisji Europejskiej. - Jeżeli jednak dostaniemy zły sygnał z Irlandii, to proces się opóźni. Irlandzkie "nie" uniemożliwi porozumienie i zakończenie negocjacji na grudniowym szczycie UE w Kopenhadze.
W głosowaniu weźmie udział prawdopodobnie zaledwie milion Irlandczyków. Ostatnie sondaże mówią o dużej, aż czterdzistoczteroprocentowej przewadze zwolenników traktatu, ale Citygroup, firma, która prowadzi badania, ostrzega, że przed poprzednim referendum (odbyło się niespełna rok temu i również dotyczyło traktatu nicejskiego) przewidywano podobne wyniki, a wygrali eurosceptycy.
Wielu Irlandczyków uważa, że powinni spłacić dług wdzięczności wobec UE. - Dostaliśmy od nich dużo pieniędzy, byłoby niemoralne, gdybyśmy teraz odwracali się do unii plecami - uważa Jer DŐOherty, robotnik pracujący przy budowie autostrad. Budowa najlepszej drogi w okolicach Dublina (prowadzącej do miasta z lotniska) została sfinansowana z unijnych funduszy. - Ludzie boją się utraty suwerenności, to jest główna obawa, o jakiej słyszę - stwierdza Per Molning Lennon, proboszcz z parafii w Naas pod Dublinem. Irlandczycy obawiają się konieczności uczestniczenia w budowie europejskiej armii i naruszenia neutralności kraju. Przeciwnicy traktatu nicejskiego uważają też, że Irlandii przyznano zbyt mało głosów na forum UE i że małe państwa stracą na znaczeniu po rozszerzeniu wspólnoty. Tymczasem Pat Cox, szef Parlamentu Europejskiego, porzucił na miesiąc Brukselę i stara się przekonywać swoich rodaków - rozdaje ulotki przed kościołami, chodzi na mecze i cierpliwie tłumaczy, że rozszerzenie jest "dobre dla Irlandii i dobre dla Europy". "Ale Litwini już teraz zbierają nasze grzyby" - ripostują niektórzy. Pat Cox spotkał też takich, którzy boją się, że traktat zmusi ich do zaakceptowania aborcji i odbierze zagranicznych inwestorów.
Jednak jeżeli okaże się, że czeka nas dłuższe oczekiwanie w unijnym przedpokoju, to będzie to wina całej piętnastki, a nie tylko Irlandii. Coraz popularniejsza staje się bowiem koncepcja, żeby najpierw zakończyć prace Konwentu Europejskiego, zwołać Konferencję
Inga Rosińska
Dublin
Pełny tekst "Molly Malone straszy" w najnowszym, 1038 numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 14 października.
W tym samym numerze: Elektroniczna ćwierćinteligencja (Inteligentne pralki, samochody: niemal wszystkie produkty zyskują taki przydomek. Na wyrost. Urządzenia byłyby naprawdę inteligentne, gdyby miały tylko jeden przycisk) oraz
Płeć z odzysku (Przeszczepy narządów rozrodczych będą wkrótce tak powszechne jak transplantacje nerek. Dawcami będą kobiety i mężczyźni, którzy pragną zmienić płeć).
-Oni chcą rozszerzenia unii - przyznaje niechętnie Kaj Małachowski, polski student, syn Aleksandra Małachowskiego, posła UP, zaproszony ostatnio do Irlandii przez członków ruchu "Nie dla Nicei". Małachowski junior, który miałby wraz z grupą innych młodych ludzi z Europy Środkowej obrzydzać tamtejszej opinii publicznej ideę rozszerzenia wspólnoty, porównuje sobotnie irlandzkie referendum w sprawie nicejskiego traktatu do zestawu hamburger plus frytki. - Nie można mówić, że jeśli ktoś nie chce frytek, to znaczy, że nie lubi hamburgerów - twierdzi Kaj.
Bardziej sceptyczni są politycy. "Rozszerzenie może się opóźnić aż do roku 2008" - uważa Lykke Friis, duńska ekspertka do spraw europejskich. Jej zdaniem, "niektóre kraje, korzystając z wygodnego irlandzkiego pretekstu, mogą chcieć przeprowadzić dyskusję nad nową polityką rolną i budżetem bez udziału nowych członków". - Na razie proces rozszerzenia jest bardzo dynamiczny , a jego przeciwnicy raczej milczą - mówi "Wprost" Eneko Landaburu, szef dyrekcji ds. rozszerzenia w Komisji Europejskiej. - Jeżeli jednak dostaniemy zły sygnał z Irlandii, to proces się opóźni. Irlandzkie "nie" uniemożliwi porozumienie i zakończenie negocjacji na grudniowym szczycie UE w Kopenhadze.
W głosowaniu weźmie udział prawdopodobnie zaledwie milion Irlandczyków. Ostatnie sondaże mówią o dużej, aż czterdzistoczteroprocentowej przewadze zwolenników traktatu, ale Citygroup, firma, która prowadzi badania, ostrzega, że przed poprzednim referendum (odbyło się niespełna rok temu i również dotyczyło traktatu nicejskiego) przewidywano podobne wyniki, a wygrali eurosceptycy.
Wielu Irlandczyków uważa, że powinni spłacić dług wdzięczności wobec UE. - Dostaliśmy od nich dużo pieniędzy, byłoby niemoralne, gdybyśmy teraz odwracali się do unii plecami - uważa Jer DŐOherty, robotnik pracujący przy budowie autostrad. Budowa najlepszej drogi w okolicach Dublina (prowadzącej do miasta z lotniska) została sfinansowana z unijnych funduszy. - Ludzie boją się utraty suwerenności, to jest główna obawa, o jakiej słyszę - stwierdza Per Molning Lennon, proboszcz z parafii w Naas pod Dublinem. Irlandczycy obawiają się konieczności uczestniczenia w budowie europejskiej armii i naruszenia neutralności kraju. Przeciwnicy traktatu nicejskiego uważają też, że Irlandii przyznano zbyt mało głosów na forum UE i że małe państwa stracą na znaczeniu po rozszerzeniu wspólnoty. Tymczasem Pat Cox, szef Parlamentu Europejskiego, porzucił na miesiąc Brukselę i stara się przekonywać swoich rodaków - rozdaje ulotki przed kościołami, chodzi na mecze i cierpliwie tłumaczy, że rozszerzenie jest "dobre dla Irlandii i dobre dla Europy". "Ale Litwini już teraz zbierają nasze grzyby" - ripostują niektórzy. Pat Cox spotkał też takich, którzy boją się, że traktat zmusi ich do zaakceptowania aborcji i odbierze zagranicznych inwestorów.
Jednak jeżeli okaże się, że czeka nas dłuższe oczekiwanie w unijnym przedpokoju, to będzie to wina całej piętnastki, a nie tylko Irlandii. Coraz popularniejsza staje się bowiem koncepcja, żeby najpierw zakończyć prace Konwentu Europejskiego, zwołać Konferencję
Inga Rosińska
Dublin
Pełny tekst "Molly Malone straszy" w najnowszym, 1038 numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 14 października.
W tym samym numerze: Elektroniczna ćwierćinteligencja (Inteligentne pralki, samochody: niemal wszystkie produkty zyskują taki przydomek. Na wyrost. Urządzenia byłyby naprawdę inteligentne, gdyby miały tylko jeden przycisk) oraz
Płeć z odzysku (Przeszczepy narządów rozrodczych będą wkrótce tak powszechne jak transplantacje nerek. Dawcami będą kobiety i mężczyźni, którzy pragną zmienić płeć).