Ministrowie Millera! Omijajcie Brukselę!
Dodano:
Dwa miesiące temu szef polskiej dyplomacji Włodzimierz Cimoszewicz, zupełnie niedyplomatycznie poinformował w Brukseli o ustępstwie Polski w sprawie sprzedaży ziemi cudzoziemcom. Wcześniej o zmianie stanowiska nie poinformował ani opinii publicznej, ani Sejmu, ani nawet kolegów z rządu.
Cimoszewicz naraził się na sejmowy wniosek o wotum nieufności, w pierwszym szeregu krytyków wystąpił Jarosław Kalinowski, wicepremier i minister rolnictwa.
Wczoraj Jarosław Kalinowski zrobił to samo: pojechał do Brukseli i publicznie ogłosił to, czego wcześniej nie konsultował z Sejmem, kolegami z rządu, ani nawet z polskimi negocjatorami z UE. Zagroził wstrzymaniem negocjacji akcesejnych.
Od razu nastąpiło dementi: tłumaczono, że to personalne stanowisko Kalinowskiego, a nie stanowisko ministerstwa rolnictwa czy rządu. Niewykluczone, że Polska faktycznie chciała postraszyć Brukselę zawieszeniem rozmów o dalszej liberalizacji handlu towarami rolnymi, jednak Kalinowski pośpieszył się z jej upublicznieniem.
Już po informacji UE, że Polska w pierwszym roku członkostwa otrzyma zaledwie 25 proc. należnych dopłat, w kuluarach mówiło się, że będzie usiłowała wynegocjować ustępstwa w innych obszarach, jak np. zwiększenie kwot produkcyjnych na mleko czy cukier.
Jednakże szanse te Kalinowski mógł właśnie zaprzepaścić (albo przynajmniej je zmniejszyć) gdyż jego słowa Bruksela może odebrać jako zwykły, publiczny szantaż, a do takich sposobów negocjator, dyplomata i minister nie powinien się uciekać. Nie służą obronie polskich racji i interesów - prędzej utrwaleniu przekonania, że "faktycznie coś z tymi Polakami jest nie tak".
Donata Wancel
Cimoszewicz naraził się na sejmowy wniosek o wotum nieufności, w pierwszym szeregu krytyków wystąpił Jarosław Kalinowski, wicepremier i minister rolnictwa.
Wczoraj Jarosław Kalinowski zrobił to samo: pojechał do Brukseli i publicznie ogłosił to, czego wcześniej nie konsultował z Sejmem, kolegami z rządu, ani nawet z polskimi negocjatorami z UE. Zagroził wstrzymaniem negocjacji akcesejnych.
Od razu nastąpiło dementi: tłumaczono, że to personalne stanowisko Kalinowskiego, a nie stanowisko ministerstwa rolnictwa czy rządu. Niewykluczone, że Polska faktycznie chciała postraszyć Brukselę zawieszeniem rozmów o dalszej liberalizacji handlu towarami rolnymi, jednak Kalinowski pośpieszył się z jej upublicznieniem.
Już po informacji UE, że Polska w pierwszym roku członkostwa otrzyma zaledwie 25 proc. należnych dopłat, w kuluarach mówiło się, że będzie usiłowała wynegocjować ustępstwa w innych obszarach, jak np. zwiększenie kwot produkcyjnych na mleko czy cukier.
Jednakże szanse te Kalinowski mógł właśnie zaprzepaścić (albo przynajmniej je zmniejszyć) gdyż jego słowa Bruksela może odebrać jako zwykły, publiczny szantaż, a do takich sposobów negocjator, dyplomata i minister nie powinien się uciekać. Nie służą obronie polskich racji i interesów - prędzej utrwaleniu przekonania, że "faktycznie coś z tymi Polakami jest nie tak".
Donata Wancel