Zanzibar w nowej książce Małgorzaty Szejnert
Dodano:
Z niewielkiego Zanzibaru wyruszali w głąb Afryki wielcy odkrywcy jak David Livingstone czy Henry Stanley, tu były największe na świecie targi niewolników, plantacje goździków, aukcje kości słoniowej. Historię wyspy opisuje Małgorzata Szejnert w swojej najnowszej książce "Dom żółwia. Zanzibar".
Poprzednia książka Małgorzaty Szejnert opowiadała o Ellis Island - wyspie, na której przez stulecia wysiadali ze statków amerykańscy emigranci. Autorka swoją opowieść opatrzyła podtytułem "Wyspa klucz". Nowa jej książka "Dom żółwia. Zanzibar" także opowiada o wyspie, która stanowiła przez wieki wrota dla zdobywców innego kontynentu - Afryki. Z tej maleńkiej wysepki wyruszali wielcy odkrywcy: David Livingstone, Henry Morton Stanley, Richard Burton. Tu były największe na świecie targi niewolników, plantacje goździków, aukcje kości słoniowej. W połowie lat 60. ubiegłego wieku Zanzibarem wstrząsnęła rewolucja antyarabska i nastały rządy prokomunistycznej partii rewolucyjnej. Dziś wyspa powoli próbuje budować normalne życie.
Dzisiejszy Zanzibar przyciąga turystów zachodami słońca, rafami koralowymi, uznawanymi za najwspanialsze na świecie. To miejsce, gdzie splata się historia Afryki, Orientu i Europy. Tutaj urodził się Farrokh Bulsara, znany światu jako Freddie Mercury (pobożni Arabowie nie pozwolili obchodzić 60. rocznicy jego urodzin) i księżniczka Salme, córka wielkiego sułtana Saida, która uciekła do Europy i podczas swoich wędrówek mieszkała przez jakiś czas w Bydgoszczy. Szejnert pisze o chlubnej i niechlubnej roli, jaką odegrali biali na Zanzibarze, pokazuje też, że wyspa jest obecnie miejscem następnej kolonizacji, tym razem hotelarstwa i turystyki.
Jednym z bohaterów książki Szejnert jest David Livingstone, szkocki lekarz, misjonarz i odkrywca, który zamieszkał na Zanzibarze. Gdy podczas jednej ze swych wypraw w głąb Afryki zaginął w buszu, wysłano ekspedycję ratunkową pod przewodnictwem Henry'ego Stanleya. Ten, gdy po wielomiesięcznej wędrówce odszukał podróżnika pośród tubylców powitał go słynnym zdaniem: "Doktor Livingstone, jak sądzę?".
Szejnert opowiada też historię polskiego poety romantycznego Henryka Jabłońskiego, który podczas wojny krymskiej uciekł z carskiej armii poddając się Francuzom. Z Paryża, gdzie biedował, rząd francuski posłał go na Zanzibar w charakterze tłumacza w konsulacie. Targ niewolników wywarł na nim odpychające wrażenie, co opisał w poemacie "Z obrazów wschodu". Na Zanzibarze był też w 1891 roku Henryk Sienkiewicz. W listach opisuje wyspę jako "wielkie pandemonium" bazarów pełnych "Europejczyków, Arabów, Indyan i Murzynów".
Przez wieki na Zanzibarze klasą uprzywilejowaną byli Arabowie, w rękach których znajdował się handel. W latach 60. wyspa stała się areną krwawej antyarabskiej rewolucji, na której czele stanął John Okello, Afrykanin z Ugandy. Swoim zwolennikom powiedział, że sam Bóg, który ukazał mu się we śnie, nakazał mordowanie Arabów. Po kilku dniach masakry plaże Zanzibaru zaścielały trupy arabskich kupców i plantatorów, potem proklamowano republikę.
Bohaterami opowieści Szejnert są też olbrzymie zanzibarskie żółwie, przywołane w tytule książki. Ich byt jest zagrożony, ponieważ plaże, na których się rozmnażają, zajmują hotele i turyści. W ciągu ostatnich pięciu lat liczba hoteli na wyspie podwoiła się i nadal rośnie, a władze sprzyjają wielkim koncernom hotelarskim ze świata Zachodu, ponieważ te zapewniają im udział w zyskach. Szejnert opisuje świat starego Zanzibaru, który znika na naszych oczach.
Książkę "Dom żółwia. Zanzibar" opublikowało wydawnictwo Znak.
em
Poprzednia książka Małgorzaty Szejnert opowiadała o Ellis Island - wyspie, na której przez stulecia wysiadali ze statków amerykańscy emigranci. Autorka swoją opowieść opatrzyła podtytułem "Wyspa klucz". Nowa jej książka "Dom żółwia. Zanzibar" także opowiada o wyspie, która stanowiła przez wieki wrota dla zdobywców innego kontynentu - Afryki. Z tej maleńkiej wysepki wyruszali wielcy odkrywcy: David Livingstone, Henry Morton Stanley, Richard Burton. Tu były największe na świecie targi niewolników, plantacje goździków, aukcje kości słoniowej. W połowie lat 60. ubiegłego wieku Zanzibarem wstrząsnęła rewolucja antyarabska i nastały rządy prokomunistycznej partii rewolucyjnej. Dziś wyspa powoli próbuje budować normalne życie.
Dzisiejszy Zanzibar przyciąga turystów zachodami słońca, rafami koralowymi, uznawanymi za najwspanialsze na świecie. To miejsce, gdzie splata się historia Afryki, Orientu i Europy. Tutaj urodził się Farrokh Bulsara, znany światu jako Freddie Mercury (pobożni Arabowie nie pozwolili obchodzić 60. rocznicy jego urodzin) i księżniczka Salme, córka wielkiego sułtana Saida, która uciekła do Europy i podczas swoich wędrówek mieszkała przez jakiś czas w Bydgoszczy. Szejnert pisze o chlubnej i niechlubnej roli, jaką odegrali biali na Zanzibarze, pokazuje też, że wyspa jest obecnie miejscem następnej kolonizacji, tym razem hotelarstwa i turystyki.
Jednym z bohaterów książki Szejnert jest David Livingstone, szkocki lekarz, misjonarz i odkrywca, który zamieszkał na Zanzibarze. Gdy podczas jednej ze swych wypraw w głąb Afryki zaginął w buszu, wysłano ekspedycję ratunkową pod przewodnictwem Henry'ego Stanleya. Ten, gdy po wielomiesięcznej wędrówce odszukał podróżnika pośród tubylców powitał go słynnym zdaniem: "Doktor Livingstone, jak sądzę?".
Szejnert opowiada też historię polskiego poety romantycznego Henryka Jabłońskiego, który podczas wojny krymskiej uciekł z carskiej armii poddając się Francuzom. Z Paryża, gdzie biedował, rząd francuski posłał go na Zanzibar w charakterze tłumacza w konsulacie. Targ niewolników wywarł na nim odpychające wrażenie, co opisał w poemacie "Z obrazów wschodu". Na Zanzibarze był też w 1891 roku Henryk Sienkiewicz. W listach opisuje wyspę jako "wielkie pandemonium" bazarów pełnych "Europejczyków, Arabów, Indyan i Murzynów".
Przez wieki na Zanzibarze klasą uprzywilejowaną byli Arabowie, w rękach których znajdował się handel. W latach 60. wyspa stała się areną krwawej antyarabskiej rewolucji, na której czele stanął John Okello, Afrykanin z Ugandy. Swoim zwolennikom powiedział, że sam Bóg, który ukazał mu się we śnie, nakazał mordowanie Arabów. Po kilku dniach masakry plaże Zanzibaru zaścielały trupy arabskich kupców i plantatorów, potem proklamowano republikę.
Bohaterami opowieści Szejnert są też olbrzymie zanzibarskie żółwie, przywołane w tytule książki. Ich byt jest zagrożony, ponieważ plaże, na których się rozmnażają, zajmują hotele i turyści. W ciągu ostatnich pięciu lat liczba hoteli na wyspie podwoiła się i nadal rośnie, a władze sprzyjają wielkim koncernom hotelarskim ze świata Zachodu, ponieważ te zapewniają im udział w zyskach. Szejnert opisuje świat starego Zanzibaru, który znika na naszych oczach.
Książkę "Dom żółwia. Zanzibar" opublikowało wydawnictwo Znak.
em