Matce Madzi grozi pięć lat więzienia. Kobieta przyznała się do winy
Katarzyna W. podczas przesłuchania podtrzymała to, co mówiła wcześniej prywatnemu detektywowi. Magda miała umrzeć w mieszkaniu, po tym, gdy przypadkiem wysunęła się z kocyka, spadła na podłogę i uderzyła o próg. Prokuratura nie informuje na razie, czy potwierdzają to np. ślady w mieszkaniu państwa W. - Złożone przez matkę wyjaśnienia są dowodem w sprawie i weryfikujemy je. Nadal trwają czynności w tej sprawie - powiedział prokurator, pytany o ocenę wiarygodności informacji przekazanych śledczym przez kobietę.
Skłamała bo wpadła w panikę?
Przyczynę śmierci dziecka ma wyjaśnić sekcja zwłok, którą zaplanowano na 6 lutego. Wcześniej nie będzie to możliwe z przyczyn medycznych - ciało dziecka zbyt długo było na mrozie. - Mamy nadzieję, że sekcja rozwieje nasze wątpliwości i pozwoli nam na ocenę, w jakich okolicznościach doszło do tego zdarzenia - powiedział prokurator. Pytany, dlaczego Katarzyna W. na początku kłamała, sugerując uprowadzenie dziecka, prok. Łączny ocenił, że sprawy nie da się wyjaśnić jednoznacznie. - Z jej wyjaśnień wynika, że kobieta wpadła w panikę. Potem, widząc, że nakręca się sytuacja z porwaniem dziecka i poszukiwaniami prowadzonymi przez ludzi z dobrej woli, na szeroką skalę, po prostu nie wiedziała, jak to powiedzieć. Przerosło ją to. To oczywiście jej wersja - mówił prokurator.
Śledczy zlecili biegłym psychiatrom badanie Katarzyny W. w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku. Wstępnych wyników spodziewają się jeszcze 4 lutego. - Biegli wypowiedzą się co do stanu poczytalności, zachowania i możliwości ewentualnego wykonywania dalszych czynności z podejrzaną - wyjaśnił prok. Łączny. Badania zlecono w kontekście ustalenia okoliczności zdarzenia oraz stanu emocjonalnego podejrzanej. - Bardzo nam zależy na wyjaśnieniu tych okoliczności jeszcze przed podejmowaniem decyzji o ewentualnym stosowaniu środka zapobiegawczego - tłumaczył prokurator. Zgodnie z procedurą, ewentualny wniosek o aresztowanie kobiety musiałby być skierowany do sądu najdalej w sobotę wieczorem. Dotychczas prokuratura nie podjęła ostatecznej decyzji, czy taki wniosek złoży. Na jego rozpatrzenie sąd miałby 24 godziny.
Kto wiedział co się stało z Madzią?
Prokuratura nie informuje na razie, czy - według ustaleń śledztwa - o prawdziwej przyczynie zaginięcia dziecka wiedziały, oprócz matki, także inne osoby. Poza Katarzyną W. jak dotąd nikomu nie postawiono zarzutów, choć nie jest to wykluczone w przyszłości. Jak dotąd przesłuchano wielu świadków, m.in. członków rodziny podejrzanej - matkę, męża, brata, teściów oraz inne osoby. Przesłuchano także Krzysztofa Rutkowskiego; nagrana przez niego rozmowa z matką dziecka także jest dowodem w sprawie, podlegającym prokuratorskiej ocenie. - Nie wykluczamy żadnej wersji. Jesteśmy na etapie sprawdzania kilku wersji śledczych. Czynności, które wykonaliśmy, pozwoliły nam na zawężenie sprawdzanych wersji, natomiast nie możemy wykluczać żadnej opcji - zastrzegł Łączny, pytany o to, czy wciąż możliwe jest postawienie matce zarzutu zabójstwa.
Minister zbada sprawę
Tymczasem rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak poinformowała, że szef resortu Jacek Cichocki po zakończeniu postępowania w sprawie śmierci półrocznej Magdy, zapozna się z podsumowaniem działań służb, w tym policji, zaangażowanych w tą sprawę. - Minister spraw wewnętrznych jest na bieżąco informowany o tej sprawie w zakresie, w którym nie narusza to dobra prowadzonego postępowania. Od samego początku jest to sprawa priorytetowa - zapewniła Woźniak. - Przyjdzie czas na ocenę całości sytuacji. Dopiero wtedy będzie można mówić o konkretnych wnioskach wynikających z tej sprawy - zaznaczyła.
Zaginięcie Magdy matka dziecka zgłosiła 24 stycznia. Początkowo Katarzyna W. utrzymywała, że gdy straciła na ulicy przytomność, dziewczynkę uprowadzono z wózka. 2 lutego wyznała jednak detektywowi Krzysztofowi Rutkowskiemu, że Magda zmarła w wyniku nieszczęśliwego wypadku, a ciało zostało ukryte. 3 lutego wieczorem Katarzyna W. wskazała miejsce, gdzie znajdowały się zwłoki.
Specjalna grupa operacyjno-śledcza, zajmująca się sprawą zaginięcia i śmierci Magdy, nadal pracuje, wypełniając m.in. polecenia prokuratury. Sprawdzane jest m.in. czy ktoś mógł pomóc matce dziecka w ukryciu ciała oraz czy ktoś oprócz Katarzyny W. wiedział o tym, jaki był prawdziwy przebieg zdarzeń. Ciało dziecka leżało w zrujnowanym budynku kolejowym, w załomie ceglanego muru, znajdującego się w ustronnym miejscu, za halą Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Sosnowcu. Zwłoki były przykryte śniegiem, liśćmi oraz kamieniami. Znaleziony przy zwłokach dziecka kocyk oraz ubranko już na pierwszy rzut oka potwierdziły, że jest to poszukiwana od ponad półtora tygodnia Magda.
Zaginiona Madzia z Sosnowca nie żyje - czytaj więcej na Wprost.pl:
Mała Magda nie żyje. Policja znalazła ciało
Matka Madzi: wyślizgnęła mi się. Nawet nie wiem kiedy. Ten kocyk był śliski
Rutkowski o sprawie Madzi: odniosłem sukces. Gdyby nie ja..."Rutkowski nie ma licencji, wszystko wiedzieliśmy sami. Czy on się nie reklamuje?"
Matka Madzi wskazała, gdzie są zwłoki dziewczynki. Poszukiwania trwają
To nie była kurtka małej Magdy
"Napadu nie było. Matka Madzi sprawdzała jak oszukać wariograf"
Policja popełniła podstawowe błędy podczas poszukiwań Magdy
Policja: matka Madzi może kłamać
"Magda została zabita z premedytacją. Nie tylko matka jest winna"Mularczyk: o śmierci Madzi dowiaduje się detektyw, a nie policja? Polskie państwo jest słabe
Ojciec porwanej Madzi już po testach DNA. Okazało się, że...
Policja przerwała poszukiwania półrocznej Magdy
Komentarz Wprost.pl:
Madzia, media i igrzyskaPAP, arb