ABW chciała znać billingi historyka. Chaos czy złamanie prawa?
Pod pozorem śledztwa prowadzonego w sprawie, w której podejrzanym był Piotr Bączek, prokuratura, poinstruowana przez ABW, zażądała, by Telekomunikacja Polska SA udostępniła jej wykaz rozmów przychodzących i wychodzących od 1 października 2006 r. do 16 lutego 2007 r. z numeru należącego do Cenckiewicza. - W tym czasie pracowałem jeszcze w komisji ds. likwidacji WSI i do końca października byłem zobowiązany opracować raport - tłumaczy historyk.
- Ponieważ w innym śledztwie również dotyczącym komisji likwidacyjnej WSI Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przekazała prokuraturze moje dane z moim faktycznym numerem telefonu komórkowego, jak również z tym należącym do Sławomira Cenckiewicza, może to oznaczać, że przy okazji inwigilowania mnie i komisji weryfikacyjnej ABW chciała nielegalnie sprawdzić pod pozorem śledztwa inne osoby, w tym historyka - ocenia Bączek.
Nieoficjalnie dziennik ustalił, że prokuratura stanowczo odżegnuje się od bezprawnego sprawdzania, tłumacząc, że po ustaleniu, kto jest abonentem, nie kontynuowano sprawy. - Pozostaje ABW, która co najmniej dwukrotnie przesłała do prokuratury błędne moje dane teleadresowe. Ale dlaczego? - pyta Bączek.
zew, PAP, "Nasz Dziennik"