Szef wywiadu będzie rządził Rumunią?

Dodano:
Mihai Razvan Ungureanu (fot. EPA/ROBERT GHEMENT/PAP)
Prezydent Rumunii Traian Basescu poinformował, że z prośbą o sformowanie nowego rządu zwrócił się do szefa Służby Wywiadu Zewnętrznego Mihaia Razvana Ungureanu. Do czasu sformowania gabinetu p.o. premierem będzie Catalin Predoiu. Według ekonomisty banku Raiffeisen Ionuta Dumitru "najbardziej istotne jest to, aby nowy rząd kontynuował reformy uzgodnione z MFW i Komisją Europejską - jeśli to uczyni, Rumunia będzie miała się dobrze".

Zmiany wymusiło złożenie 6 lutego dymisji przez premiera Emila Boca i jego rząd. Ogłaszając dymisję, Boc tłumaczył, że w ten sposób chce zachować stabilność w kraju. Dodał, że rezygnuje, aby złagodzić napięcia społeczne po tygodniach protestów przeciwko ostrym cięciom budżetowym. - Jest to właściwy moment na poważne decyzje polityczne - powiedział Boc, uzasadniając decyzję o dymisji na posiedzeniu gabinetu, które transmitowała telewizja. - Wiem, że podejmowałem trudne decyzje, ale ich owoce wkrótce się pojawią. Najważniejszą rzeczą jest gospodarcza stabilizacja kraju. W  czasach kryzysu rząd nie bierze udziału w konkursie popularności, lecz ratuje państwo - podkreślił ustępujący premier. Boc zaapelował jednocześnie do polityków, aby szybko powołali nowy rząd.

Ungureanu, 43-letni historyk i były szef dyplomacji, ma 10 dni na sformowanie gabinetu, opracowanie programu prac rządu i zwrócenie się do parlamentu o  wotum zaufania. Wniosek ten, jak pisze Reuters, ma szanse powodzenia, gdyż rządząca koalicja i jej partnerzy dysponują wystarczającą liczbą głosów, by zatwierdzić nowy gabinet. Jeśli parlament nie powoła nowego rządu w ciągu 60 dni, zostanie rozwiązany, a prezydent rozpisze przedterminowe wybory.

W Rumunii od prawie czterech tygodni trwają protesty przeciwko rządowemu programowi oszczędności, organizowane m.in. przez opozycyjną Partię Socjaldemokratyczną (PSD). Rządowa polityka radykalnych cięć spowodowała obniżenie standardu życia Rumunów. Do pogorszenia nastrojów w społeczeństwie przyczyniła się także powszechna korupcja. W ubiegłym tygodniu szef PSD Victor Ponta opowiedział się za wcześniejszymi wyborami parlamentarnymi i zobowiązał się do współpracy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym (MFW).

W 2009 roku pogrążona w recesji Rumunia pożyczyła 20 mld euro od  MFW, Unii Europejskiej i Banku Światowego, aby móc wypłacać wynagrodzenia w sektorze publicznym i emerytury. W zamian Bukareszt zobowiązał się do realizacji programu oszczędnościowego. W  roku 2010 rząd podniósł podatek od sprzedaży z 19 do 24 procent i obciął płace w sektorze publicznym o  jedna czwartą, żeby zredukować deficyt budżetowy.

PAP, arb


Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...